Problem z romskimi dziećmi w węgierskich szkołach rozwiązać poprzez podział etniczny.

Za osobnymi klasami dla uczniów, którzy nie potrafią przestrzegać norm społecznych, opowiedziała się w piątek 1 marca skrajnie prawicowa partia węgierska, Ruch Nasza Ojczyzna.

Wiceprzewodnicząca partii Dora Duro oświadczyła na konferencji prasowej w Budapeszcie, że dzieciom nieprzestrzegającym norm społecznych należałoby zapewnić nauczanie w szkołach z internatem lub w „specjalnych”, „równoległych” klasach.

Dora Duro oznajmiła, że według danych węgierskiego Centralnego Urzędu Statystycznego w pięciu komitatach (województwach) odsetek dzieci o niekorzystnej sytuacji społecznej przekracza 40 proc. Według niej obecny system karze te rodziny, które przez wzgląd na bezpieczeństwo własnych dzieci zapisują je do szkoły położonej dalej od miejsca zamieszkania.

Polityk powiedziała, że choć jej partia nie postuluje segregacji etnicznej w oświacie, to według niej nie można zaprzeczyć, że szkolne konflikty często wynikają między dziećmi węgierskimi a romskimi. Jej zdaniem konflikty te będą się tylko mnożyć, bo „liczba ludności węgierskiej co generację spada o połowę, a romskiej co dekadę się podwaja”. Trzeba wobec tego stanąć po stronie „uczciwych rodzin”.

Według Ruchu Nasza Ojczyzna w najbardziej drastycznych przypadkach należałoby dzieci nieprzestrzegające norm społecznych uczyć w szkołach z internatem, gdzie wpajano by im odpowiedzialność oraz zaangażowanie w pracę i naukę. Partia uważa też, że o tym, kto powinien uczęszczać do takiej szkoły, decydowałby komitet złożony ze specjalistów z dziedzin edukacji, opieki socjalnej i ochrony praw dziecka.

Partia Ruch Nasza Ojczyzna powstał w 2018 roku w wyniku odejścia z Jobbiku najbardziej skrajnych polityków. Chce m.in. przywrócenia kary śmierci dla zabójców dzieci i „zatwardziałych przestępców”, a także odebrania praw wyborczych osobom nieumiejącym czytać i pisać. Partia chce też zlikwidować programy przeznaczone dla ludności romskiej, gdyż jej zdaniem jest to marnowanie pieniędzy.
Media

Można się oburzać w ramach poprawności politycznej, ale nawet kanclerz Niemiec zauważyła, że w praktyce koncepcja społeczeństwa wielokulturowego nie działa. Romowie to nie jest nacja która zechce się zasymilować z jakimkolwiek społeczeństwem w Europie.

Próby stworzenia w Niemczech społeczeństwa wielokulturowego „zdecydowanie zawiodły” – powiedziała kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas przemówienia w Poczdamie. Kanclerz powiedziała, że w praktyce nie zadziałała koncepcja społeczeństwa wielokulturowego – „multikulti”, jak nazwali je Niemcy – w którym ludzie o różnym zapleczu religijnym, kulturowym, etnicznym „żyliby obok siebie” szczęśliwie i zgodnie.

Multikulturalizm doprowadził do powstania równoległych społeczeństw i z tego powodu pozostaje bajką albo, jak kto woli, kłamstwem – powiedziała Merkel podczas kongresu partii CDU w Karlsruhe.

Według Izraela, ludobójstwo Palestyńczyków jest prawem Izraela do samoobrony…

Według raportu ONZ przez 9 miesięcy 2018 roku, podczas wielokrotnych demonstracji Palestyńczyków przy ogrodzeniu oddzielającym ich terytoria od izraelskich, wojsko Izraela – strzelając ostrą amunicją – zabiło 183 osoby, a raniło 6106.

Po stronie izraelskiej zginął 1 żołnierz, 4 zostało rannych.

Powołana przez Radę Praw Człowieka ONZ komisja wylicza, że wśród zastrzelonych jest 35 dzieci, a wśród ranionych ostrą amunicją jest ich 940.

Statystyki publikowane przez komisję obejmują też 39 postrzelonych dziennikarzy, z których dwóch zmarło, a także pracowników medycznych.

Według tych danych ponad 80 procent kul trafiło demonstrantów w nogi. Ponad 120 osobom amputowano przez to jedną lub obie dolne kończyny.

Jak twierdzą autorzy sprawozdania, wśród postrzelonych byli również niepełnosprawni. Publikują przy tym opisy kilku przypadków, w których izraelscy strzelcy zabijali inwalidów. Według komisji, śledztwo wskazało na „uzasadnione podstawy dla przyjęcia założenia, że izraelscy snajperzy strzelali do tych demonstrantów intencjonalnie, mimo że widzieli, iż są to osoby niepełnosprawne”.

Raport stwierdza również, że 3098 osób po stronie palestyńskiej zostało ponadto ranionych odłamkami, kulami gumowymi albo pojemnikami z gazem łzawiącym.

Autorzy raportu oceniają, że Izrael mógł złamać prawo międzynarodowe, a nawet dopuścić się zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. Żądają, by Izrael natychmiast wszczął w związku z tym własne śledztwo. Rekomendują też, by Wysoki Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka Michelle Bachelet skierowała sprawę do Trybunału w Hadze.

Szef izraelskiego MSZ Israel Katz ostro skrytykował raport. „Teatr absurdu Rady Praw Człowieka wytworzył raport, który jest wrogi, kłamliwy i wymierzony w Izrael”. „Raport oparty jest o sfałszowane dane, bez podjęcia próby sprawdzenia faktów. Wyłącznym celem raportu jest uderzenie w jedyną demokrację na Bliskim Wschodzie i sparaliżowanie prawa Izraela do samoobrony przeciwko śmiercionośnej organizacji terrorystycznej” – oświadczył.

W sprawie sprawozdania wypowiedział się też premier Benjamin Netanjahu. Jego zdaniem rada ustanowiła „nowy rekord hipokryzji i kłamstwa, motywowany obsesyjną nienawiścią do Izraela”.

Powołana przez komisję ONZ rada twierdzi, że strona izraelska nie odpowiedziała na powtarzane prośby o informacje i dostęp do miejsc objętych dochodzeniem.
media

Kto dał Żydom prawo do mordowanie innego narodu?

W Niemczech trwa akcję łączenia rodzin. Liczba migrantów tylko się podwoi?

Co miesiąc w ramach łączenia rodzin uchodźców napływa do Niemiec ok. 1000 osób – wynika z najnowszych danych.

1000 osób miesięcznie to górny pułap, na który zgodziły się w 2018 roku partie rządzącej Niemcami koalicji SPD, CDU i CSU. Chodzi tutaj o krewnych osób, które otrzymały w Niemczech ograniczony status uchodźcy.

W grudniu 2018 niemieckie władze wydały z tego tytułu 1050 wiz wjazdowych. W styczniu było ich 1096, do 18 lutego 701. – Łączenie rodzin przybiera na sile, procedury zostały przetarte – powiedział rzecznik niemieckiego MSW.

Łączenie rodzin dla osób, którym przyznano ograniczony status uchodźcy, zostało zawieszone w 2016 r. Taką możliwość sprowadzenia krewnych przywrócono dopiero w sierpniu 2018.

Partia Lewica jak i Kościoły katolicki i ewangelicki domagają się zniesienia limitów dla sprowadzanych rodzin.

Do połowy lutego do niemieckich przedstawicielstw dyplomatycznych trafiło 36 tys. wniosków o wizę z tytułu łączenia rodzin.
media

Realizacja takiej koncepcji nie będzie łatwa, oznacza przyjęcie dodatkowych setek tysięcy ludzi z innych kręgów kulturowych, a w Niemczech już wrze od niezadowolenia. Poprawność za wszelką cenę bardzo ułatwi prawicy przejęcie władzy…

Unia zdecydowała o ujednoliceniu unijnych praw jazdy. Wszystkie nowe prawa jazdy z datą ważności.

W całej UE istnieje 110 różnych wzorów prawa jazdy – od papierowych po karty, co prawda już plastikowe, ale wydawane bezterminowo (np. w Polsce). To ma się jednak w najbliższych latach zmienić.

W 2006 r. Unia zdecydowała o ujednoliceniu unijnych praw jazdy, co miało ukrócić działalność fałszerzy dokumentów, a kierowcom zapewnić większą swobodę poruszania się po europejskich drogach. Nowe dokumenty przypominają kartę kredytową, znajduje się na nich zdjęcie oraz zestaw informacji, takich samych niezależnie od państwa, w którym prawo jazdy zostało wydane. Chronione są mikroczipem, więc trudno je podrobić.

Dzisiaj policjanci drogówki muszą rozpoznawać ponad setkę różnych rodzajów praw jazdy. Zdjęcia mogą być nieaktualne, uprawnienia danej kategorii niejasne, a sam dokument może być łatwy do podrobienia. Dlatego potrzebowaliśmy dokumentu, który jest przejrzysty, zrozumiały i bardzo trudny do sfałszowania – tłumaczą unijni urzędnicy.

Wszystkie nowe prawa jazdy posiadają datę ważności. Państwa członkowskie same decydują, na jaki okres wydają dokument – zwykle jest to 10, 15 lat. Kraje same orzekają też, czy przy wymianie dokumentu kierowca musi przejść badania lekarskie. Wyjątkiem są kierowcy zawodowi – ci, zgodnie z przepisami UE, muszą być badani co pięć lat.

Mimo, że unijne prawa jazdy zaczną powszechnie obowiązywać dopiero za 14 lat, UE już szykuje się do wielkiej akcji wymiany dokumentów.

W Polsce jeszcze do 2013 r. wydawano kierowcom prawo jazdy bezterminowo i te dokumenty trzeba będzie wymienić. Jak informuje Ministerstwo Infrastruktury, blankiety będą sukcesywnie wymieniane między 2028 r. a 2033 r. Nowe polskie prawa jazdy są ważne przez 15 lat – to i tak dłużej, niż w wielu innych krajach członkowskich, gdzie ważność dokumentu wynosi 10 lat.

Zgodnie z przepisami, polscy kierowcy nie będą musieli za to przechodzić badań lekarskich przy wymianie karty. Nie dotyczy to kierowców zawodowych. Badania będą konieczne jednak w sytuacji, kiedy prawo jazdy wydane zostało na czas określony ze względu na stan zdrowia kierowcy, np. wadę wzroku. Koszt nowego prawa jazdy to ok. 100 zł, do tego doliczyć należy koszt fotografii.

Bezterminowe są też papierowe belgijskie prawa jazdy. Nadal posiada je prawie 4 mln Belgów. Co ciekawe, sami urzędnicy przekonują kierowców, żeby… nie spieszyli się z ich wymianą, skoro mają na to czas do 2033 r. Tym bardziej, że wyrobienie nowego dokumentu będzie się wiązało z koniecznością przeprowadzenia badań lekarskich, a karta będzie miała ważność „tylko” przez 10 lat.

W Belgii i za granicą papierowe prawa jazdy są ważne do 2033 r. Dopiero po tym czasie zacznie obowiązywać nowy unijny dokument. W związku z tym, nie ma obecnie konieczności składania do właściwych władz lokalnych wniosku o wydanie nowego prawa jazdy – przeczytać można na stronie Federalnego Biura Transportu i Mobilności.

10 lat ważne są nowe prawa jazdy m.in.: w Portugalii, Włoszech, Węgrzech i Czechach. W czerwcu ubiegłego roku czeski rząd wprowadził spore ułatwienia m.in. dla kierowców, chcących wymienić dokumenty. Po pierwsze – formalności nie trzeba już załatwiać w miejscu zamieszkania, można udać się do każdego urzędu na terenie kraju, który posiada tzw. rozszerzone uprawnienia, po drugie – nie trzeba przynosić papierowych zdjęć. Urzędnik wykona zdjęcie sam za pomocą kamery cyfrowej, może też skorzystać ze zdjęcia kierowcy, jakie znajduje się w komputerowej bazie danych. Pod warunkiem, że wygląd osoby tak bardzo się nie zmienił.

W Portugalii przez wiele lat obowiązywały przepisy, zgodnie z którymi kierowca musiał wymienić prawo jazdy po ukończeniu 50. roku życia. W 2016 r. regulację zmieniono i dokument należy wymieniać co 15 lat, a po 60-tce co pięć lat, z orzeczeniem lekarza. Dlatego też większość Portugalczyków, jeśli nie musi, nie spieszy się z wymianą dokumentów na nowe. Zwłaszcza, że nowe dokumenty będą ważne już tylko przez 10 lat, a koszt procedury to 30 euro.

15 lat ważne są nowe prawa jazdy m.in. na Słowacji, w Danii, Francji i Niemczech. Tu Bundesrat chce, żeby prawa jazdy wymieniane były stopniowo, rocznikami urodzenia i według daty wydania prawa jazdy. Ma to pomóc urzędom uniknąć nadmiernego obarczenia pracą przy wystawianiu nowych dokumentów. Koszt? 25 euro.

Jak informuje Komisja Europejska, w całej UE prawo jazdy posiada dzisiaj 300 mln osób.
media

Jak ktoś nie wymieni prawa jazdy, i będzie jeździł bez tego dokumentu, to ryzykuję mandat za brak dokumentu, czy za brak uprawnień?

Poroszenko na tropie ruskich w sztabie wyborczym Tymoszenko…

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała w czwartek 21 lutego, że wykryła piramidę do kupowania głosów na korzyść „konkretnego kandydata” w marcowych wyborach prezydenckich, i oświadczyła, że stoi za tym Rosja. SBU wskazała, że chodzi o byłą premier Julię Tymoszenko.

w mediach pojawiły się informacje o rewizjach w sztabach Tymoszenko, która zajmuje czołowe pozycje w sondażach przedwyborczych. Prokuratura Generalna podała, że przeszukano ponad 50 miejsc w różnych regionach kraju.

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy napisała w komunikacie, że piramidą, którą rozpracowała, zarządzał poseł do Rady Najwyższej Ukrainy, jednak nie wymieniła jego nazwiska. W dokumentach pod komunikatem udostępniła jednocześnie pisma z nazwiskiem deputowanego partii Tymoszenko, Batkiwszczyna, Rusłana Bohdana.

Według SBU piramida obejmowała okręgi wyborcze, w których szef jednego sektora nadzorował kierowników w dzielnicach wyborczych. Pod nimi byli ludzie odpowiedzialni za oddzielne lokale wyborcze, a na najniższym szczeblu ci, którzy bezpośrednio mieli nakłaniać wyborców do głosowania „na korzyść konkretnego kandydata”.

SBU przekazała, że działalność piramidy finansowana była z „brudnych pieniędzy”, a wśród zaangażowanych w ten proceder są obywatele Rosji i cudzoziemcy, którzy pracowali w Rosji przy organizacji kampanii wyborczych dla obozu władzy. Wiceszef SBU Wiktor Kononenko poinformował, że piramida działała od listopada 2018 roku.

Jeśli wyniki wyborów na Ukrainie nie rozstrzygną się 31 marca, druga tura głosowania odbędzie się 21 kwietnia.
media

Zapowiada się niezła rzeź, Poroszenko nie cofnie się przed niczym w obronie fotela prezydenta.

Czy Tymoszenko znów skończy w więzieniu?

Problem antysemityzmu narasta w Francji, Wielkiej Brytanii i Niemczech, pierwszym, drugim i trzecim kraju UE pod względem wielkości społeczności żydowskiej.

W Wielkiej Brytanii w zeszłym roku odnotowano 1652 incydenty. Jak podaje Community Security Trust, organizacja powołana do monitorowania bezpieczeństwa Żydów na Wyspach, to o 16 proc. więcej niż w 2017 r. Sprawa dotyka też brytyjskiej polityki. W poniedziałek 18 lutego siedmiu posłów Partii Pracy poinformowało o odejściu z ugrupowania. Podczas konferencji prasowej Luciana Berger uzasadniała, że partia stała się „instytucjonalnie antysemicka”. Berger jako Żydówka była od wielu lat celem ataków i pomówień w sieci ze strony działaczy skrajnej prawicy, ale także propalestyńskich sympatyków Partii Pracy.

W Niemczech w 2018 r. policja zarejestrowała 1646 przestępstw motywowanych antysemityzmem. W stosunku do 2017 r. to wzrost o niemal 10 proc. Policyjne statystyki systematycznie rosną od wielu lat. Analizujący tendencje antysemickie zadają sobie pytanie, jaka grupa odpowiada za większość przestępstw. Instytucje żydowskie wskazują, że problem coraz częściej dotyczy osób pochodzących z krajów muzułmańskich, gdzie podejście do Żydów i Izraela jest tradycyjnie wrogie. Ze statystyk niemieckiej policji wynika z kolei, że zdecydowana większość incydentów to wynik działań osób lub grup związanych z ideologią skrajnie prawicową.

Liczby te mogą być jednak nieprecyzyjne. Z ustaleń berlińskiego dziennika „Tagesspiegel” wynika, że jeśli policja nie może ustalić sprawcy antysemickiego napisu na murze, czyn ten automatycznie jest przypisywany do kategorii „przestępstw powiązanych ze skrajną prawicą”. Brytyjski Community Security Trust, analizując zeszłoroczne przestępstwa o podłożu antysemickim, wskazuje na ich zdecydowany wzrost w miesiącach, w których przy granicy Strefy Gazy izraelskie wojsko zabijało lub raniło większe grupy Palestyńczyków.

Francja zmaga się z falą antysemityzmu. 96 sprofanowanych nagrobków na żydowskim cmentarzu w Alzacji, witryny restauracji w centrum Paryża z napisami „Juden” (niem. Żydzi), zniszczone drzewo pamięci Ilana Halimi, młodego Żyda z paryskich przedmieść torturowanego zamordowanego na tle rasowym w 2006 r. Atak na Alaina Finkielkrauta, znanego filozofa o polskich korzeniach, któremu grupa mężczyzn w żółtych kamizelkach groziła śmiercią, wyzywając go od „brudnych Żydów”. Swastyka wymalowana na wizerunkach twarzy zmarłej niedawno Simone Veil w Paryżu, francuskiej ikony feminizmu, minister ds. zdrowia, jednej z niewielu kobiet pochowanych obok Marii Curie Skłodowskiej w Patheonie – mauzoleum pamięci najbardziej zasłużonych obywateli Francji. Simone Veil przeżyła Auschwitz, całe życie zaangażowana była w walkę o prawa kobiet.

Od kilku miesięcy pojawiają się również obraźliwe napisy na reprezentacyjnych budynkach francuskiej administracji i mediów pod adresem prezydenta Macrona, opisywanego jako „żydowska dziwka zatrudniona w banku Rotschilda”.

To incydenty o charakterze antysemickim, do których doszło we Francji tylko w ostatnim tygodniu. Dane francuskiego ministerstwa spraw wewnętrznych na temat antysemityzmu są alarmujące, resort wskazuje, że liczba aktów antysemityzmu wzrosła z 311 w 2011 r. do 541 w 2018 r., czyli o 74 proc. . w porównaniu z rokiem poprzednim.
media

Tak niewiele potrzeba aby zostać antysemitą, wiemy coś o tym po brutalnym ataku środowisk żydowskich na Polskę i Polaków, który trwa do dziś. Co jest nie tak z tym narodem?

W Watykanie rusza historyczny szczyt na temat walki z pedofilią.

„Ochrona nieletnich w Kościele” – to hasło rozpoczynającego się w czwartek 21 lutego w Watykanie szczytu zwołanego przez papieża Franciszka na temat walki z pedofilią. Podkreśla się, że to historyczne wydarzenie w Kościele, przełom i punkt zwrotny oczekiwany od lat.

Do Watykanu przybędą przewodniczący wszystkich episkopatów z całego świata oraz przełożeni generalni 12 zakonów męskich i 10 żeńskich. Łącznie obecnych będzie około 190 osób.

Swój przyjazd do Rzymu zapowiedziały delegacje stowarzyszeń ofiar pedofilii z wielu krajów. Watykan ogłosił, że uczestnicy szczytu spotkają się z niektórymi z nich i wysłuchają ich świadectw. Nie przewidziano natomiast osobnego spotkania papieża z ofiarami.

Franciszek zaznaczył, że cierpienie ofiar pedofilii jest „straszliwe”. Zatem, jak wyjaśnił, „biskupi muszą być tego świadomi i muszą wiedzieć, co mają robić, jaka jest procedura”.

Chodzi o to, by opracowano programy ogólne, które dotarłyby do wszystkich konferencji biskupich: co biskup musi zrobić; co musi zrobić arcybiskup metropolita; co musi zrobić przewodniczący konferencji episkopatu – oświadczył.

Papież przyznał jednak, że dostrzega nieco „zawyżone oczekiwania” wobec tego wydarzenia.

Musimy przełamać kodeks zmowy milczenia – podkreślił pochodzący z Malty arcybiskup Charles Scicluna z Kongregacji Nauki Wiary, od lat będący na pierwszej linii walki z pedofilią.

„Kościół musi być bezpiecznym miejscem” – mówiono w Watykanie.
media

Po owocach ich poznamy, jednak nie oczekiwałbym aby owocowanie było obfite a owoce smaczne… Kościół katolicki jest niereformowalny.

USA zmusi nas do spłaty żydowskich roszczeń… W tej sytuacji niemieckie reparacje są nam bezwzględnie potrzebne na spłatę żydowskich roszczeń.

USA zmusi nas do spłaty żydowskich roszczeń… W tej sytuacji niemieckie reparacje są nam bezwzględnie potrzebne na spłatę żydowskich roszczeń.

W amerykańskim kongresie przegłosowano kontrowersyjną ustawę o nazwie „Justice for Uncompensated Survivors Today”. Na jej podstawie Departament Stanu USA oświadczył, że będzie wspierał organizacje żydowskie, które domagają się od Polski odszkodowań za mienie żydowskie bez żyjących spadkobierców przejęte na mocy polskiego prawa przez skarb państwa.

Amerykańska ustawa wynika z tzw. Deklaracji Teresińskiej, przyjętej w 2009 roku na międzynarodowej konferencji w Czechach, na której dyskutowano na temat zwrotu nieruchomości należących przed II wojną światową do mieszkańców pochodzenia żydowskiego, którzy zginęli zabici przez Niemców. W sumie porozumienie w tej sprawie, wzywające do płacenia nie spadkobiercom, tylko organizacjom żydowskim, podpisało wtedy 46 krajów, w tym Polska (rząd PO-PSL).

Oznacza to, że amerykański MSZ będzie teraz to egzekwował i zamierza monitorować co dzieje się w związku z tym w krajach, które zostały wytypowane do płacenia za takie roszczenia. Tak się składa, że najwięcej tego typu pożydowskich nieruchomości po bezpotomnie zmarłych żydach znajduje się w Polsce. Amerykańska ustawa wprost stwierdza, że jest to własność „bezpańska” i powinna być zwrócona tak zwanym „potrzebującym pomocy ocalałym z Holocaustu”.

Jedyny logiczny wniosek jaki można wysnuć po takich zapowiedziach jest taki, że Departament Stanu USA nie uznaje polskiego prawa i sprzeciwia się przejęciu takich nieruchomości przez skarb państwa. Oznacza to, że Żydzi są traktowani nie jako polscy obywatele tylko jako plemię niezależne od miejscowych i posiadające specjalne prawa, jak na naród wybrany przystało.

Zaangażowanie amerykańskiego rządu w egzekwowanie roszczeń żydowskich względem majątku po bezpotomnych ofiarach Holokaustu to bardzo zły znak. Obecnie gdy przeszliśmy spod kurateli niemieckiej pod kuratelę Izraela i jego państwa satelickiego, czyli USA, nasza sytuacja w tym zakresie zrobiła się z trudnej beznadziejna.
media

Sam nie wiem co o tym myśleć, w końcu podpisaliśmy na to zgodę „porozumienie w tej sprawie, wzywające do płacenia nie spadkobiercom, tylko organizacjom żydowskim, podpisało wtedy 46 krajów, w tym Polska (rząd PO-PSL)”.

Montowanie koalicji przeciw Iranowi i zaostrzająca się retoryka USA wobec Republiki Islamskiej wskazują, że administracja Donalda Trumpa dąży do zmiany reżimu w tym kraju – celu, którego realność stoi pod znakiem zapytania i oznacza groźbę całkowitej destabilizacji regionu.

W maju 2018 r. prezydent wycofał USA z układu JCPOA (Joint Comprehensive Plan of Action) z 2015 r. z Iranem przewidującego częściowe zawieszenie jego programu nuklearnego w zamian za zniesienie sankcji ONZ i Unii Europejskiej.

Według Trumpa porozumienie, opóźniając tylko prace Iranu nad zbrojeniami atomowymi, umożliwiało mu przeznaczenie uzyskanych dzięki zniesieniu sankcji funduszy na realizację innych celów niezgodnych z amerykańską doktryną dominacji, jak rozbudowa arsenału rakietowego, rozbudowa systemów obronnych i wspieranie szyickich ugrupowań w sunnickich krajach arabskich.

Trump sugerował chęć rozmów nad zawarciem nowego układu z Iranem, zobowiązującego Teheran do powstrzymania się od tej polityki. Pozostali sygnatariusze porozumienia JCPOA – Wielka Brytania, Francja, Rosja, Chiny, Niemcy i UE – odmówili jednak jego zerwania, podkreślając – z powołaniem się na Międzynarodową Agencję Energii Atomowej – że Iran przestrzegał jego postanowień.

Groźbą sankcji wtórnych Trump wymusił wznowienie sankcji na sojusznikach i nasilił próby utworzenia kordonu sanitarnego wokół Iranu.

Irański minister spraw zagranicznych Mohammad Dżawad Zarif deklarował gotowość do rozmów z USA, ale eksperci wątpią, aby Waszyngtonowi udało się skłonić Teheran do zawarcia nowego, zadowalającego Trumpa porozumienia, a nawet by prezydent rzeczywiście do tego dążył.

Nie sądzę, by jego administracja zmusiła do tego Iran, bo presja wywierana na Teheran jest teraz mniejsza niż wtedy, gdy współpracowali z nami Chińczycy i Rosjanie. Nie jestem nawet pewien, czy trumpiści chcą nowego układu. Oni chcą upadku Republiki Islamskiej – powiedział specjalista ds. Bliskiego Wschodu w SAIS (Szkoła Zaawansowanych Studiów Międzynarodowych na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w Waszyngtonie) Daniel Serwer.

Trump jednak nie zaryzykuje inwazji czy choćby „chirurgicznych” ataków na irańskie instalacje nuklearne, przy współpracy Izraela. W USA dominują nastroje antywojenne, wyrazem których była także decyzja prezydenta o wycofaniu wojsk amerykańskich z Syrii. Otwarta wojna z Iranem byłaby dla USA zbyt kosztowna pod każdym względem i przywódcy Republiki Islamskiej wiedzą, że pogróżki USA są blefem.

Waszyngton wydaje się głównie liczyć, że rosnące uciążliwości materialne i represje kulturowe (ucisk kobiet, prześladowania homoseksualistów, itp.), doprowadzą do społecznego wybuchu, który obali reżim ajatollahów. Eksperci przestrzegają jednak, by nie oczekiwać tutaj sukcesu.

„Zmiana reżimu w Iranie tą drogą będzie bardzo trudna. Jakkolwiek niepopularna jest władza (muzułmańskich) duchownych, Irańczycy są bardzo nacjonalistyczni i tradycyjnie konsolidują się wokół swego rządu, gdy tylko czują zagrożenie kraju z zewnątrz” – napisał ekspert konserwatywnego American Enterprise Institute (AEI) Kenneth Pollack.

Na agresję Iran może odpowiedzieć odwetem w postaci ataków rakietowych na Izrael, amerykańskie cele w rejonie Zatoki Perskiej, albo zamachów terrorystycznych przy pomocy swych agentów z Hezbollahu i innych grup. Strategia zmiany reżimu oparta na sankcjach i wspieraniu działalności wywrotowej pociąga za sobą niemałe ryzyko. „Ekonomiczna presja Zachodu doprowadzi do zwiększenia represji w Iranie i bardziej awanturniczej polityki za granicą” – ostrzega Nicholas Carl. Reżimy zagrożone rewolucją często uciekają się do prowokowania wojen, a o zbrojny konflikt na tle religijnym w rejonie Zatoki Perskiej nietrudno w sytuacji, gdy agresywne tendencje wykazuje także Arabia Saudyjska.

Dlaczego administracja Trumpa zmieniła politykę prowadzoną przez Baracka Obamę, chociaż konfrontacyjny kurs grozi raczej destabilizacją w regionie?

Główną rolę odegrać mogła presja republikańskich jastrzębi oraz Izraela, który od dawna nalega na zbrojną rozprawę z Iranem. Ekipa Trumpa, mocno poparta przez ewangelikalnych protestantów, do których należy wiceprezydent Mike Pence, traktuje Izrael jako kraj wybrany.
media

Od czasu Obamy czas nie pracuje na korzyść USA i Izraela, opinia światowa zaczęła w końcu dostrzegać izraelskie ludobójstwo dokonywane na Palestyńczykach i amerykański wkład w destabilizację światowego pokoju. Oś zła jest coraz częściej piętnowana i krzewienie amerykańskiej demokracji może nie być już tak społecznie akceptowane…

Ukraińcy chcą przeprowadzenia referendum w sprawie przyłączenia ukraińskich ziem do Polski.

Korupcja, niskie płace i bieda, to nie jedyne problemy Ukrainy. Stosunki między Kijowem a Moskwą są bardzo napięte.

„Ukraińcy zbyt długo ubolewają nad stagnacją swojego państwa, są zawiedzeni postawą Unii Europejskiej i porażką negocjacji akcesyjnych” – podaje portal „Ukrainskij Reporter”. Zdaniem ich dziennikarzy, wyjściem z trudnej sytuacji byłoby przeprowadzenie referendum w sprawie przyłączenia ukraińskich ziem do Polski.

Autorzy propozycji twierdzą, że dzięki przyłączeniu do Polski, automatycznie, „bez podpisywania dodatkowych umów”, Ukraina zostanie włączona do Unii Europejskiej i NATO, co (ich zdaniem) rozwiąże problem Donbasu i wojny z Rosją.

Twierdzą również, że przyłączenie Ukrainy do Polski stworzyłoby największe i najbogatsze państwo Unii w przeciągu kolejnych 25 lat. Wrócimy do Europy. – piszą dziennikarze ua-reporter.com.

Ukraina w rezultacie miałaby tym samym wyjść z obrębu „rosyjskiego świata”, do którego (zdaniem autorów) nigdy nie należała.

Jednym z argumentów ukraińskich dziennikarzy jest powoływanie się na układ z 1648 roku, o stworzeniu „wspólnego państwa”.

Dziennikarze ukraińskiego serwisu zachęcają do rozpowszechniania pomysłu na portalach społecznościowych, co ich zdaniem sprawi, że „w ciągu roku lub dwóch odbędzie się referendum”.
media

News nie z tej ziemi, ale widocznie temat poruszany podczas nocnych Ukraińców rozmów skoro zaistniał medialnie. Jak to wygląda z Polskiej perspektywy?

Tak dużego kąska jak cała Ukraina nie bylibyśmy w stanie przełknąć, można natomiast rozważyć przyłączenie terenów z przed drugiej wojny…