– Jeśli nie mogę jeść boczku ze względów religijnych, to czy są jakieś zamienniki?
– Oczywiście – chrześcijaństwo, buddyzm, w ostateczności ateizm….

Przychodzi ksiądz po kolędzie do biednej rodziny. Pociesza ich, że „rodzina święta” też była biedna i zostawia im obrazek z Jezusem, Józefem i Maryją. Gdy tylko wyszedł, dziadek – senior rodziny – bierze obrazek do ręki i mówi:
– Widać nie byli tacy biedni jak my, mieli jednak pieniądze na fotografa…

W kościele ktoś zasmrodził powietrze. Ale tak, że aż wyciskało łzy.
– Kto się spierdział? – ryknął ksiądz. – Jak się przyzna, dam 50 złotych!
Niestety, nikt się nie przyznał.
Podobna sytuacja miała miejsce w synagodze. Smród prostował włosy w brodach.
– Kto się spierdział? – ryknął rabin. – Jak się przyzna, dam 50 złotych!
W te słowa podnosi się Mosze i mówi:
– To ja zepsułem powietrze. Ja i moi bracia: Aaron i Lejba.

Ksiądz spotkał się ze znajomym rabinem i opowiada mu:
– Wiesz, miałem dziwny sen. Śniło mi się, że jestem w żydowskim niebie. Ścisk, wrzask, tumult… Tłumy. I ten nieznośny zapach czosnku. Mówię Ci, nie do wytrzymania!
Na to rabbi:
– To dziwne, ja miałem podobny sen. Śniłem, że jestem w chrześcijańskim niebie. Spokój, cisza, ptaszki ćwierkają. Aż za serce chwyta. A ten zapach! I co ciekawe, ani żywej duszy…