W kościele ktoś zasmrodził powietrze. Ale tak, że aż wyciskało łzy.
– Kto się spierdział? – ryknął ksiądz. – Jak się przyzna, dam 50 złotych!
Niestety, nikt się nie przyznał.
Podobna sytuacja miała miejsce w synagodze. Smród prostował włosy w brodach.
– Kto się spierdział? – ryknął rabin. – Jak się przyzna, dam 50 złotych!
W te słowa podnosi się Mosze i mówi:
– To ja zepsułem powietrze. Ja i moi bracia: Aaron i Lejba.

Ksiądz spotkał się ze znajomym rabinem i opowiada mu:
– Wiesz, miałem dziwny sen. Śniło mi się, że jestem w żydowskim niebie. Ścisk, wrzask, tumult… Tłumy. I ten nieznośny zapach czosnku. Mówię Ci, nie do wytrzymania!
Na to rabbi:
– To dziwne, ja miałem podobny sen. Śniłem, że jestem w chrześcijańskim niebie. Spokój, cisza, ptaszki ćwierkają. Aż za serce chwyta. A ten zapach! I co ciekawe, ani żywej duszy…

Ksiądz na kazaniu przytoczył historię o Dobrym Samrytanine. O tym jak to ani kapłan, ani pomocnik ze świątyni nie zatrzymali się, by pomóc ograbionemu Żydowi itd. Aby sprawdzić czy wierni dobrze zrozumieli przesłanie ksiądz zapytał:
– Czy wiecie dlaczego kapłan się nie zatrzymał?
Głos gdzieś z ostatnich rzędów:
– Bo zorientował się, że ktoś już tego człowieka okradł wcześniej…

W niedzielę, na porannej mszy o 6-tej, niezbyt świeżo wyglądający ksiądz zwrócił się, nie znoszącym sprzeciwu głosem, do wiernych:
– Na początek proszę wszystkie parafianki o założenie nogi na nogę!
Po kilkusekundowej konsternacji w kościele słychać szu…szu…- odgłos posłusznie wykonywanego polecenia. Ksiądz odczekał aż zapanuje kompletna cisza i wtedy odezwał się zadowolony:
– Po tym, jak zamknięte zostały wszystkie wrota do piekła, proszę o otwarcie książeczek do nabożeństwa i zaśpiewanie kolędy „Śliczna Panienka Jezusa zrodziła”!