Jak stanąć do właściwej kolejki w hipermarkecie.
Stajemy do tej, która wydaje nam się najszybsza. Dobrze – automatycznie staje się ona najwolniejsza. To normalne. Wyskakujemy z niej i stajemy do sąsiedniej, gdyż widzimy wyraźnie, że przesuwa się ona sprawniej niż nasza. Oczywiście. Tak nie jest. A jeśli nawet, to przy kasie zaczyna się zwykły w takich przypadkach zastój (babcia z drobniakami, kłopoty z kartą płatniczą, nieczytelny kod, uszkodzony towar itd.). Tak czy owak szybko przeskakujemy, bo szkoda czasu, a sąsiedni ogonek porusza się imponująco szybko, płynnie i gdybyśmy stanęli tu od razu, już bylibyśmy załatwieni. Kolejka rzecz jasna zatrzymuje się – awaria kasy/ zmiana kasjerki. Standard. Przeskakujemy. O, tam widać jeszcze szybszą! Przeskakujemy. Przeskakujemy. Przeskakujemy. W ten profesjonalny sposób zaliczamy wszystkie kolejki i już wiadomo: najszybsza była ta pierwsza.

Szedł jeżyk przez las. Zamyślił się i wpadł do ogromnej jamy. Zdumiał się, bo siedzieli tam: koń, wilk, jenot i Donald Tusk.
Siedzą tak wszyscy, siedzą, aż zachciało im się jeść. Zaczęli się zastanawiać: kogo by skonsumować?
– Panowie, zjedzcie mnie! – krzyknął jeżyk. – Mnie! Jestem najmniejszy.
Zaczeli jeść jeżyka, ale z powodu igieł im się nie udało.
I tak, po cichutku, powolutku, jeżyk ich wszystkich w końcu zeżarł…

Chłopak mieszkający na południu Polski, pojechał pociągiem na święta, do poznanej w wakacje dziewczyny do Szczecina.
Niestety, z uwagi na opóźnienie pociągu, nikt na niego nie czekał na dworcu. Taksówka podwiozła go prosto pod dom rodzinny dziewczyny. Kiedy w drzwiach został przyjęty przez matkę, usłyszał:
– Kasia nie mogła się doczekać, zaraz powinna wrócić ze sklepu!
Zapraszając do środka, matka z podziwem stwierdza:
– Daleką drogę pan musiał przebyć tutaj do nas!
Chłopak z uśmiechem odpowiada:
– Łososie w tym celu przebywają sto razy dłuższą drogę!

– Nie jest tajemnicą, że znając tylko samo imię danej osoby, można już wiele o niej powiedzieć.
– A mógłby pan podać jakiś przykład, panie profesorze?
– Oczywiście. Załóżmy, że mamy chłopca o imieniu January. Wiedząc, że właśnie to imię nadano mu na chrzcie, można z dość dużą pewnością stwierdzić, że urodził się on w…
– Styczniu?!
– Nie, w rodzinie kretynów.

Jeśli zdarza ci się często z kolegami wyskakiwać na jednego, a żona czeka sama do późna. Uważaj!
Bo któregoś wieczora, gdy wrócisz, zastaniesz na stole pusty talerz, obok sztućce, a w miejscu serwetki – papier toaletowy.
Może to oznaczać, że w domu jest prawdopodobnie gówno do jedzenia.

Wielki koncert ONZ, UNESCO i FAO „Świat na Rzecz Szybkiego Oziębienia Klimatu”. Na scenie rozkłada się U2. Podrygujący zakosami Bono podchodzi do mikrofonu. Tłum czeka… Wokalista trzykrotnie strzela palcami przed sitkiem:
– Za każdym razem, gdy tak pstryknę palcami, w Afryce ginie z głodu i – Z CORAZ WIĘKSZEGO GORĄCA – dziecko! Peace!
Na widowni cisza winowajców…. Nagle słychać głos z widowni:
– Nie pstrykaj, chu’ju, nie zabijaj dzieci!

Grupa przyjaciół ze studiów spotyka się co jakiś czas, żeby odnowić kontakty i powspominać stare czasy. Rok, w którym wszyscy obchodzą 40., postanawiają uczcić specjalnie.
Padają różne propozycje, od sprowadzenia panienek, po wspólne wyjście do dobrej restauracji.
– Właśnie – podchwytuje jeden z nich – chodźmy do zajazdu ” Pod Lwem”. Mają tam fajne kelnerki z dekoltami do pasa…
Poszli, znaleźli, dobrze się zabawili.
10 lat później pojawił się ten sam dylemat: Jak uczcić wspólną 50.? Propozycji było wiele. Wybrano w końcu tę, którą jeden z nich podrzucił:
– Najlepiej zrobimy jak pójdziemy i tym razem do zajazdu „Pod Lwem”. Można tam tanio, dobrze zjeść i napić się…
Poszli… i znowu byli zadowoleni.
Temat powrócił, gdy trzeba było uczcić jakoś wspólną 60. Tym razem wszystkich przekonał argument:
– Chodźmy do zajazdu „Pod Lwem”. Jest tam cicho, spokojnie, można pogadać bez tej ogłuszającej muzyki…
I tym razem spędzili udany wieczór.
Następna większa impreza miała się odbyć z okazji obchodów 70. urodzin.
Tym razem za znanym już zajazdem „Pod Lwem” przemawiało to, że knajpa posiadała windę i specjalizowała się w organizowaniu imprez dla użytkowników wózków inwalidzkich.
I znowu minęło kolejnych 10 lat. Zdrowie już zdecydowanie nie to, lecz nasze chłopaki nadal w komplecie. 80. jest niebanalną rocznicą i wszyscy są ponownie zdania, że należy to uczcić.
– Słuchajcie… – proponuje jeden z dziadków – …znam świetny zajazd. Nazywa się „Pod Lwem”. Chodźmy tam!
– Świetnie! – podchwycili pozostali, a któryś dodał:
– Tym bardziej, że nigdy tam jeszcze nie byliśmy!

Nowo mianowany dowódca jednostki wojskowej przeprowadza pierwszą inspekcję swojej bazy. Na placu zobaczył żołnierza stojącego koło ławki.
– Co tu robicie?
– Stoję na posterunku na straży ławki, panie pułkowniku.
– Ale dlaczego?
– Nie wiem, tak było i za pana poprzednika, posterunek przy tej ławce jest 24/7, pewnie taka tradycja, panie pułkowniku.
A, że sytuacja była dla niego dziwna, postanowił zadzwonić do swego poprzednika. Ten mu wyjaśnia:
– Tak szczerze, to nie wiem, dlaczego tam jest posterunek. Za mojego poprzednika był, postanowiłem tego nie zmieniać. Dam ci na niego namiary.
I tak po nitce do kłębka obecny dowódca dotarł do pierwszego dowódcy tej jednostki, emerytowanego 90-letniego generała. Dzwoni i pyta:
– Panie generale, mianowano mnie dowódcą byłej pańskiej jednostki, którą pan formował 50 lat temu i podobno kazał pan postawić posterunek koło ławki przy placu manewrowym. Zechce pan powiedzieć, dlaczego?
– Czegoś tu nie rozumiem – odpowiedział generał. – To jeszcze farba na tej ławce nie wyschła?

Nocą złodzieje włamali się do domu Gruzina. Zeszli do piwnicy i trafili beczki z winem. Piją, w pewnym momencie jeden proponuje:
– Wypijmy jeszcze trochę i pośpiewajmy cicho.
Pośpiewali.
– Wypijmy jeszcze trochę i potańczmy cicho.
Potańczyli.
– Wypijmy jeszcze trochę i po cichutku postrzelajmy.
Strzelają.
Nagle wchodzi właściciel i mówi:
– Ożeż w w dupę cara Mikołaja, w domu goście, impreza a ja śpię!

Zasady BHP to księga napisana krwią, strony są zrobione z ludzkiej skóry, przód oprawy to ludzka twarz wyrwana z czaszki, tył to skóra osła, grzbiet wykonany jest z tchawicy, wyklejki wycina się z jelita grubego. Trzymanie takiej książki w rękach jest przerażające i obrzydliwe, dlatego nikt nie czyta i nie zna zasad BHP.