Sasza był żołnierzem i walczył w Mariupolu. Pewnego dnia gdy w okopie zabrakło wody – Sasza złapał wiaderko i wyczołgał się w poszukiwaniu wody.
Wtem jakiś rosyjski snajper, trrrach! – odstrzelił mu ucho. Sasza wypuścił wiadro, padł na kolana i zaczyna  pośpiesznie macać rękami dookoła.
Koledzy wrzeszczą z okopu!
– Sasza! Schowaj się, pieprz ucho!
– Pieprzę ucho, ale miałem za nim papierosa!

Śląska wyliczanka

Już mom nowo śląska wyliczanka, ślonski krupniok to kaszanka. Babka to jest zista, piwa skrzynka to jest kista, ślonski fater to jest tata, wasz pomidor to tomata. Wy mówicie my godomy, u was babcie u nas omy. Z włosów spinka u nas szpanga, zwykle trzepak to klopsztanga. Tam pociagi u nas cugi, garnitury to ancugi. Filiżanka to jest szolka, baba z polski to gorolka. Rowerowy łańcuch to je keta, a fuzekla to skarpeta. Na landrynki godom szkloki, z owsa placki – hawerfloki.

Józef to jest Zefel, za to guzik to jest knefel. Tam sie grzeje tu hajcuje, jak się spieszy to piluje. Tam tablica tu tabula, a pierwiosnek to prymula. By upiększyć – pomaluja, by ugryfnić – posztrajhuja. Tam zasłony a tu sztory, jak mom krankol – jestem chory. Na pół litra godom halba, zaś weranda to jest lauba. Jak oszczędzam to szporuja, jak chca wietrzyć to luftuja. Dawo pozór – jest ostrożna, fusbal to jest piłka nożna. Poduszeczka to zagłowek, a przikopka to jest rowek. Tam walizka a tu kofer a kierowca to jest szofer.

Awantura – u nas haja, tam jest grupa a tu zgraja. W szafie wieszak – w szranku bigiel, u was wiadro a tu kibel. Mamlas – to taki niezdara, a plebania to jest fara. Sok z kapusty to jest kwaska, a fartuszek to zopaska. U nos lyjty, u was lanie, wasze kłucie, nasze żganie. Panna z dzieckiem to zowitka, kromka chleba u nos sznitka. A motyle to szmaterloki, łyżwy z korbką to kurbloki. Dużo mówić to fandzolić, lekceważyć- u nos smolić.

Włóczyć się to znaczy smykać, u was modlić u nos rzykać. Schacharzony to zepsuty, tu szczewiki a tam buty. Seblyc sie to jest rozbierać, roztopiyrzać to rozpierać. U was katar u nos ryma, denaturat to jest bryna. Tu wyklupać tam wytrzepać, u was rzucać, u nos ciepać. Iść na randkę to zolycić, u was złapać u nos chycić. U was rura u nas ruła a piekarnik to bratruła tu zmarasić tam zabrudzić, tam sprowadzić a tu skludzić. Ciepać machy – stroić miny, tam obierki – łoszkrabiny. Grysik to jest manna kasza, zamiast wusztu jest kiełbasa. Powóz konny to jest fura, a napisol to starzyk co goroli mo za nic….

Gruba – na grubie robiom grubiorze…

Przy barze siedzi i pije młodzieniec. Ewidentnie coś go trapi. Barman zagaduje:
– Coś się stało ?
– Tak, boję się. Dostałem list od jakiegoś wkurzonego faceta. Napisał, że jak nie przestanę pieprzyć jego żony, to mnie zabije.
– W czym problem – po prostu przestań…
– Ale ten debil się nie podpisał…

Czterech emerytów grywało w golfa z coraz mniejszym entuzjazmem.
– Te wzniesienia są coraz trudniejsze do pokonania – narzeka pierwszy.
– Tak, a te pola golfowe są coraz dłuższe – smuci drugi.
– No a te piaskowe pułapki są większe niż pamiętam – zrzędzi trzeci.
Mając już dość narzekania kolegów, najstarszy z nich, 87 letni dziadek mówi:
– Skończcie już marudzić i bądźcie wdzięczni Bogu, że wciąż jesteście po zielonej stronie trawnika…

Mężczyzna i kobieta siedzą obok siebie na przystanku autobusowym.
– Cześć – mówi kobieta – ja jestem nauczycielką a pan co robi?
– Nic nie robię.
– A ma pan jakieś zainteresowania?
– Jasne że mam, jestem pszczelarzem.
– Więc pan nie z miasta?
– Właśnie że z miasta.
– To musi pan mieć wielki dom.
– Nie, apartament.
– Naprawdę? To gdzie pan je trzyma?
– W pudełku po butach, które chowam w szafie.
– W pudełku po butach! To ile ma pan tych pszczół?
– Kilka tysięcy, czy coś koło tego, przecież nie liczę.
– Ale to niemożliwe, nie można trzymać kilka tysięcy pszczół w pudełku po butach, one poumierają
– Pier’dolę to, nienawidzę pszczół.

Wdowa do szefa domu pogrzebowego:
– Chciałabym, żeby mój mąż został pochowany w błękitnym garniturze.
– Ależ proszę panią! Czarny byłby bardziej odpowiedni!
– Tu jest zaliczka. Ma być błękitny!
Na pogrzebie nieboszczyk jest w pięknym błękitnym garniturze.
– Bardzo panu dziękuję. Gdzie nabyliście taki piękny garnitur?
– Mieliśmy kolejny pogrzeb i nieboszczyk był już ubrany w błękitny garnitur. Spytałem się wdowy czy możemy pochować jej męża w czarnym. Zgodziła się, więc… zamieniliśmy głowy.

Siedzi sobie w fotelu stary nowy ruski, pamiętający jeszcze ZSRR i biedę, z której wyrósł. Nagle dzwoni do niego syn i się skarży:
– – Tato! Tato! W związku z sankcjami nie lecimy z żoną i dziećmi do Mediolanu, nie kupuję też nowego samochodu i musimy się przenieść z apartamentu w Londynie do daczy pod Moskwą. Tato, to katastrofa!
– Synu, katastrofa jest, gdy nie ma jedzenia i dachu nad głową. A wszystko, co wymieniłeś, to drobne niedogodności.

Nabywca pewnego domu dzwoni zdenerwowany do dewelopera i mówi że w domu który właśnie od niego kupił są szczury. Następnego dnia przychodzi deweloper aby sprawdzić na miejscu czy rzeczywiście są szczury. 
– Niech pan zobaczy- mówi właściciel – i rzuca kawałek sera na podłogę
Szczur przebiega i zabiera ser.
– Widział pan?
– Coś tam widziałem.
– Niech pan uważnie się przyjrzy.
Ponownie rzuca ser i ponownie zabiera go szczur.
Mówiłem panu że są szczury – I jeszcze raz rzuca ser .
Tym razem zjawia się ryba.
Szef deweloper na to:
– To nie szczur to ryba !
– O wilgoci porozmawiamy później.

Pewien emeryt zdał sobie sprawę, że dłużej oszukiwać się nie da i że czas kupić aparat wspomagający słuch. Udał się do sklepu. Na pytanie o ceny sprzedawca odpowiada:
– Ooo… różnie. Od 10 zł do 10.000 zł.
– Niech pan pokaże ten model za 10 zł.
Sprzedawca demonstruje:
– Ten guziczek wkłada pan w ucho, a końcówkę tego kabelka do kieszeni.
– Aha., a jak to działa?
– Za 10 zł wcale nie działa! Ale jak ludzie pana z tym widzą, to mówią głośniej.