– Pamiętasz, jaki jest jutro dzień?
– Oczywiście, 10 rocznica naszego ślubu.
– I jak będziemy obchodzić to święto?
– Jakie, kur’wa, święto?!

– Janusz, postanowiłam wstąpić do zakonu.
– Zwariowałaś do reszty! Mowy nie ma. Będę musiał codziennie do klasztoru na obiad zasuwać?!

– A ty co o tej porze wracasz?! Ile przepiłeś?!
– 500 złotych.
– Takie pieniądze tracisz, a do garów nie ma co włożyć, dzieci zeszytów nie mają…
– Ale ja uczciłem z kolegami podwyżkę o 5000 złotych!
– Phi, 5000 złotych, też mi powód do radości!

– Twój mąż pamięta datę waszego ślubu?
– Na szczęście nie.
– Na szczęście?
– Wspominam mu o rocznicy kilka razy do roku i zawsze dostanę coś fajnego.

– Stefan. wyrzuciłam wreszcie twój stary, znoszony garnitur.
– Zidiociałaś do reszty durna babo! A w czym ja teraz będę chodził do skarbówki!

– Dalej jesteś z Januszem?
– Tak, jest cudownie, choć czasami zdarzają się nam różnice zdań, ale wszystkim się to zdarza.
– Co to za różnice?
– Ja chcę iść do ślubu w białej sukni, a on się nie chce żenić.