Sen Piłsudskiego o Ukrainie śni się polskim politykom i dziś.

Gdyby historia potoczyła się inaczej, do 2019 r. na Ukrainie działałyby polskie kopalnie, a nad Morzem Czarnym stacjonowałyby polskie statki i okręty. Zawarty w 1920 r. przez marszałka Piłsudskiego i prezydenta Petlurę sojusz polsko-ukraiński miał szansę przerodzić się w owocną współpracę gospodarczą. Według planów Polska miała uzyskać na Ukrainie korzystne koncesje, a między obydwoma krajami zostałyby zniesione granice celne.

Rosyjsko-ukraińskie porozumienie handlowe podpisane na tydzień przed świętami Bożego Narodzenia i jednoczesne fiasko umowy stowarzyszeniowej z UE dowodzą, że Ukraina, pomimo upadku ZSRR, wciąż znajduje się w strefie wpływów Rosji. To zła wiadomość dla Polski. O tym, że nasz wschodni sąsiad może stać się strategicznym partnerem gospodarczym, wiedziano już w latach 20. XX w., kiedy polskie wojska wyzwalały Kijów.

Za decyzją o wyprawie kijowskiej w 1920 r. stał bezpośrednio naczelnik państwa Józef Piłsudski. Polska ofensywa została pomyślana jako uderzenie wyprzedzające, by oddalić zagrożenie ze strony Bolszewików. Polskie wojsko nie wkraczało jednak na terytorium ukraińskie samo, tylko razem z ukraińskimi sojusznikami.

Zawierając umowę z władzami Ukraińskiej Republiki Ludowej zadbano przede wszystkim o dyplomację i sojusz wojskowy. Marszałek Piłsudski, polityk, którego za wzór stawiają sobie zarówno Donald Tusk, jak i Jarosław Kaczyński, nie zapomniał też o kwestiach gospodarczych. Współpraca między dwoma narodami miała przynieść wymierne korzyści i doprowadzić do wzrostu dobrobytu obu narodów.

„Porozumienie gospodarcze, rzecz jasna, nigdy nie zostało zrealizowane; istnieje jednak jego szkic, który pokazuje, co zamierzano. Rząd polski chciał zagwarantować wolny przepływ towarów, rozbudowę sieci komunikacyjnej oraz zapewnić sobie klika korzystnych koncesji” – pisze prof. Norman Davies w książce pt. „Orzeł Biały, Czerwona Gwiazda”.

Wolny przepływ towarów oznacza coś na kształt unii celnej, która obowiązuje np. na terenie Unii Europejskiej. Wprowadzenie takich regulacji 94 lata temu pomogłoby w odbudowie gospodarek wyniszczonych przez I wojną światową. Według planów Polska z Ukrainy miałaby sprowadzać żywność, złom i rudy metali, fosforyty, wełnę, szmaty, szczecinę, skóry, cukier, len, konopie i inwentarz. Z kolei za Zbrucz eksportowalibyśmy maszyny rolnicze, narzędzia, naftę i wyroby włókiennicze.

Bardzo ciekawie prezentują się też planowane zezwolenia na działalność na terenie Ukrainy. Polska miała uzyskać koncesje w Karnawatce i Kołaczewskoje – dwóch ważnych kopalniach rudy żelaza w Krzywym Rogu oraz pierwszeństwo w eksploatacji złóż fosforytów w Wańkowce na Podolu. Oprócz tego dla polskich statków przewidywano koncesje na korzystanie z trzech czarnomorskich portów: Odessy, Mikołajewa i Chersonia (zobacz mapka).

Planowano również współpracę w dziedzinie transportu. Oprócz budowy trzech nowych linii kolejowych i udostępnienia ukraińskiej infrastruktury dla polskich pociągów zakładano połączenie kanałami Wisły z Dnieprem.

„Wszystkie polskie koncesje miały być przyznane w postaci 99-letniej dzierżawy. Trudno więc mówić o próbie skolonizowania Ukrainy przez Polskę” – zauważa prof. Norman Davies. W istocie mechanizm 99-letniej koncesji przypomina dzierżawę Hongkongu przez Brytyjczyków. O ile jednak brytyjsko-chińska umowa wygasła w 1997 r., to koncesje rozpoczęte w 1920 r. byłyby w mocy jeszcze – do 2019 r.

Dostęp do portów nad Morzem Czarnym, zasobnych złóż rudy żelaza i ukraińskiego rynku zbytu z pewnością na lepsze zmieniłby obraz gospodarki II Rzeczypospolitej. Silne połączenie organizmów gospodarczych dwóch państw zapewne przełożyłoby się również na trwały sojusz wojskowy, który mógłby odmienić np. późniejszy przebieg II wojny światowej.

Niestety, choć zajęcie Kijowa było sporym osiągnięciem militarnym, to nie przełożyło się w istotny sposób na umocnienie państwa ukraińskiego. Jak zauważa prof. Davies, mieszkańcy miasta spokojnie przyjęli wkroczenie wojsk polskich. Nic dziwnego, była to dla nich piętnasta zmiany władzy w ciągu trzech lat, więc zdążyli się przyzwyczaić.

„Łatwiej było zdobyć Ukrainę, niż nią zarządzać. Choć Polacy przyszli tu jako wyzwoliciele, wkrótce stali się >>okupantami<<. Nie budzili ani entuzjazmu, ani wrogości” – ocenia w swojej książce prof. Norman Davies.

Odbicie Kijowa z rąk Bolszewików nie zwiększyło też w istotny sposób poparcia dla prezydenta Symona Petlury. Tylko silne poczucie tożsamości narodowej i autentyczna chęć posiadania niepodległego państwa mogłaby skłonić Ukraińców do walki o niezależność od Rosji Bolszewickiej. Tego w 1920 r. zabrakło i kiedy Armia Czerwona ruszyła do ofensywy, polskie wojsko zostało zmuszone do cofnięcia się aż na przedpola Warszawy. Kiedy po polskiej kontrofensywie doszło do zawarcia pokoju, jako jedną ze stron zamiast niezależnej Ukrainy uznano Ukraińską Socjalistyczną Republiką Rad, która następnie weszła w skład ZSRR.

„Wierzę, że naród ukraiński wytęży wszystkie siły, by z pomocą Rzeczypospolitej Polskiej wywalczyć wolność własną i zapewnić żyznym ziemiom swej ojczyzny szczęście i dobrobyt, któremi cieszyć się będziecie po powrocie do pracy i pokoju” – pisał Piłsudski w Odezwie do Obywateli Ukrainy pod koniec kwietnia 1920 r. Ukraińcy z tej okazji do walki o dobrobyt nie skorzystali. Choć wojna polsko-bolszewicka mogła im się wówczas wydawać konfliktem, który ich nie dotyczy, najbliższe lata, wraz z wywołanym sztucznie przez radziecki rząd Wielkim Głodem i masowymi deportacjami, pokazały, że w istocie Ukraińcy mieli o co się bić.

Przy braku poparcia mocarstw zachodnich dla niepodległości Ukrainy, przy jednoczesnym braku zainteresowania Ukraińców tą kwestią, Polska straciła szansę na budowę koalicji państw w Europie Środkowo-Wschodniej i duże możliwości rozwoju gospodarczego. Ukraina straciła zaś miliony zabitych i wywiezionych obywateli oraz dostała się w orbitę rosyjskich wpływów, z której nie potrafi uwolnić się do tej pory.
https://finanse.wp.pl/marzenie-pilsudskiego-polski-hongkong-nad-morzem-czarnym-6114569446598785a

To wiele tłumaczy, zainteresowanie naszych polityków Ukrainą nie jest bezinteresowne, marzy im się Polska od morza do morza, a to już jest niebezpieczne same w sobie.

Grupa trzymająca władzę w PiS na 27-leciu Radia Maryja.

Grupa trzymająca władzę w PiS, jak co roku, nie tylko przemawiała, ale też klęczała, podrygiwała i śpiewała na urodzinach Radia Maryja.

Na urodzinach głos zabrał Mateusz Morawiecki. Premier podziękował radiu za troskę o losy naszego kraju.

Tadeusz Rydzyk poświęcił swoje przemówienie braku rządowych dotacji…

– Zwróciliśmy się do takiej organizacji PISF – Polski Instytut Sztuki Filmowej. Oni dają pieniądze na filmy, ile nam dali? Dwa pół dnia na dzień (sic!). To mniej więcej tak, jak Gomułka – mówił dalej. – Gomułce mówili, że potrzebujemy Lwów i Kijów. Gomułka odpowiadał: lwów to macie pod dostatkiem w zoo, a kijów to dostaniecie. To mniej więcej tak samo dali nam teraz, ale na film „Kler” dali. Zobaczcie, ile jeszcze trzeba zmienić w Polsce – spuentował ojciec dyrektor jedynie słusznego radia.

– Kto z was był, ręka do góry, na filmie „Kler”? Przyznajcie się, jak żeście dołożyli pieniądze do tamtej kasy, żeby dalej szkodzili – mówił Rydzyk do zgromadzonych na uroczystości osób. Nikt jednak nie podniósł ręki. Wtedy szef katolickiej rozgłośni powiedział: – Katolicy trzymają z katolikami, Polacy trzymają z Polakami, i to będzie normalne. I macie tu księży, pokażcie, to który z nas jest taki, jak na tym filmie „Kler” – mówił Rydzyk.
media

Można się pogubić w tych ośrodkach władzy w Polsce. Odnoszę wrażenie, że wybory, rząd, posłowie, senatorowie są zupełnie niepotrzebni, bo centra decyzyjne są rękach Episkopatu i ojca dyrektora z jedynie słusznego radia z Torunia.

Antyaborcyjna aktywistka Kaja Godek atakuje prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina napisała list otwarty do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Antyaborcyjna aktywistka domaga się uchwaleniu obywatelskiego projektu ustawy „Zatrzymaj Aborcję”.

Godek przypomina, że rok temu w Sejmie został złożony obywatelski projekt ustawy „Zatrzymaj Aborcję”. Zakłada on zakaz przeprowadzania aborcji ze względu na nieodwracalne upośledzenie płodu lub nieuleczalną chorobę zagrażającą jego życiu. Pod projektem podpisało się 830 tys. osób.

Projekt spotkał się z licznymi protestami i głosami krytyki. Mimo to na początku lipca został skierowany przez Sejm do nadzwyczajnej podkomisji do spraw dalszego procedowania. Od tego czasu jej członkowie nie spotkali się.

„Z niepokojem obserwujemy, jak zasiadający w parlamencie politycy Pańskiej partii od miesięcy nie robią nic, aby dobre prawo weszło w życie. Zdziwienie jest tym większe, że Prawo i Sprawiedliwość ma większość w Sejmie i Senacie oraz przychylnego sprawie Prezydenta, który wielokrotnie deklarował, że gdy ustawa trafi na jego biurko – podpisze ją. Śledząc debatę o aborcji w przestrzeni publicznej i rozmawiając z posłami, spotykamy się z deklaracjami, że chcieliby uchwalić zakaz aborcji, są jednak hamowani przez kierownictwo partii” – – czytamy w liście Kai Godek do Jarosława Kaczyńskiego.

„Hitlerowscy zbrodniarze dzielili ludzi na ludzi i podludzi i tym drugim odmawiali prawa do życia. Dziś to samo robią w szpitalach tzw. lekarze, subiektywnie oceniając, któremu dziecku pozwolą przeżyć ciążę, a które zakwalifikują do aborcji, a potem brutalnie zamordują” – podkreśla Godek.

„Czas zatrzymać rozlew krwi niewinnych. Czas na decyzję, którą może wydać tylko Pan. Czeka na nią cała Polska” – apeluje do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego antyaborcyjna aktywistka.
media

Zmuszanie kobiet do rodzenia uszkodzonych płodów, nie mających szans na przeżycie nawet kilku dni to bestialstwo i sadyzm. Całkowity brak empatii u tych wszystkich, którzy demonstrują za tym z hasłami religijnymi, uważając że katolicy powinni właśnie być bezdusznymi kanaliami…

 

Na szczycie klimatycznym ONZ w Katowicach (COP24) nie będzie najważniejszych osób.

 

2 grudnia w Katowicach rozpocznie się szczyt klimatyczny ONZ, który potrwa do 14 grudnia. W wydarzeniu udział ma wziąć blisko 30 tys. delegatów z całego świata, w tym szefowie państw oraz ministrowie odpowiedzialni za kwestie środowiska i klimatu.

Na szczycie klimatycznym ONZ w Katowicach (COP24) nie będzie prezydentów: USA – Donalda Trumpa, Rosji – Władimira Putina, Francji – Emmanuela Macrona. kanclerz Niemiec Angeli Merkel oraz Ukrainy – Petra Poroszenki. Prezydent Chin Xi Jinping zapewne też nie wpadnie z wizytą
media.pl

Może przestraszyli się, że będą musieli uczestniczyć w uroczystościach z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę.  Tak hucznie zapowiadanych przez rząd PiS w odpowiedzi na pytania – dlaczego na obchodach nie było prezydentów zagranicznych.

Wygląda to na kompromitację organizatorów… Znów się trzeba będzie wstydzić?

Georgette Mosbacher amerykańskim gubernatorem Polski?

Jak ustaliło „Do Rzeczy”, ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Georgette Mosbacher wysłała do premiera Mateusza Morawieckiego list, w którym poucza, co wolno, a czego nie wolno mówić ministrom polskiego rządu w sprawie TVN należącej do amerykańskiej firmy Discovery Communications.

https://dorzeczy.pl/kraj/85140/Kontrowersyjny-list-amerykanskiej-ambasador.html

Tak się kończy włażenie do jankeskiego tyłka bez wazeliny…  Zaczyna być śmieszno i straszno.