Żona wróciła wcześniej do domu i zastała męża w łóżku z piękną, młodą seksowną dziewczyną.
– Ty niewierna świnio – wydziera się na całe mieszkanie.
– Jak śmiesz to robić MI, matce twoich dzieci! Wychodzę, chcę rozwodu!
Mąż woła za nią:
– Poczekaj chwilkę, wyjaśnię ci jak to było…
– Nie wiem na co mam czekać, ale to będzie ostatnia rzecz jaką od ciebie słyszę, streszczaj się…
– Jadąc do domu z pracy zobaczyłem jak ta młoda dama łapie stopa, zlitowałem się i zabrałem. Już w samochodzie zauważyłem, że jest chuda, obskurnie ubrana i brudna. Wyznała mi, że nie jadła od trzech dni. Tak się wzruszyłem, że przywiozłem ją do domu i dałem jej twoją wczorajszą kolację, której nie zjadłaś bo się odchudzasz. Biedaczka pochłonęła ją w dosłownie dwie minuty.
Popatrzyłem na jej umorusaną twarz i zapytałem, czy nie chce się wykąpać. Kiedy brała prysznic, zauważyłem, że jej ubrania też są brudne i jest w nich pełno dziur więc dałem jej twoje jeansy, których nie nosisz od kilku lat bo w nie nie wchodzisz.
Dałem jej też koszulkę, którą kupiłem ci na imieniny, ale ty jej nie nosisz bo twierdzisz, że „nie mam dobrego gustu”. Dałem jej sweter, który dostałaś od mojej siostry na święta a ty go nie nosisz tylko dlatego żeby ją denerwować. Do kompletu dorzuciłem jeszcze buty, które kupiłem ci w drogim sklepie a ty ich nie nosisz od czasu jak zauważyłaś, że twoja psiapsióła ma takie same…
Była mi bardzo wdzięczna i kiedy odprowadzałem ją do drzwi zapytała się ze łzami w oczach: „ma Pan jeszcze coś, czego żona nie używa?

– Stefan, jak to robicie, że już tyle lat tworzycie z Zośką takie harmonijne małżeństwo?
– To proste. Raz w tygodniu chodzimy do nocnego klubu. Wiesz taniec, świece, winko, te rzeczy…
– I to wszystko? Cały sekret?
– No, nie do końca. Zośka chodzi w środy, a ja w piątki.

Krystyna była bardzo despotyczna kobietą, zarzucała mężowi brak zainteresowania jej osobą. Twierdziła, że w ogóle o niej nie myśli…
Myliła się bardzo… On myślał o niej cały czas…
Pewnego ranka, w drodze do pracy, myślał o niej tak bardzo, że wysiadł z samochody przy dworcu kolejowym i wsiadł do pociągu byle jakiego…

Małżeństwo emerytów siedziało na ławeczce w parku… zza krzaków dochodziły ich odgłosy rozmowy jakiejś pary…
Nagle kobieta zdała sobie sprawę, że za zaroślami są młodzi ludzie i chłopak ma własnie zamiar się oświadczyć… Nie chcąc uczestniczyć w tak intymnym momencie nachyliła się do mężna i szepnęła:
– Weź, zagwiżdż, żeby Ci młodzi wiedzieli, że ktoś może ich usłyszeć…
– Gwizdać? Dlaczego mam gwizdać? Mnie nikt nie zagwizdał, żeby ostrzec…

Leży facet na łożu śmierci, przy nim żona.
Facet słabnącym głosem:
– Czy możesz mi coś obiecać?
– Ależ oczywiście, cokolwiek zechcesz!
– Jak umrę, wyjdź za Stefana.
– Za Stefana?! Przecież go nienawidzisz!

Noc poślubna… Rankiem pan młody coś niezadowolony przekopuje pościel….
– Kochanie, czego szukasz?
– Czerwonej plamy. Mama powiedziała że jak jesteś czysta… to na prześcieradle będzie czerwona plama!
– Powiedz mamie że mam białaczkę!

Zdyszane małżeństwo wbiega na peron z którego właśnie odjechał pociąg.
– Jakbyś się tak nie guzdrała, zdążylibyśmy!
– A jakbyś mnie tak nie poganiał, nie musielibyśmy czekać na następny…

– Stefan, kiedy się pobraliśmy, zawsze brałeś mniejszy kawałek mięsa, a mi dawałeś większy, a teraz sam zjadasz prawie wszystko… Ty mnie już nie kochasz…
– Nonsens kochanie, po prostu teraz lepiej gotujesz…