Żona wraca z urlopu, lustruje mieszkanie i robi mężowi awanturę:
– Ty łajzo, dupiarzu pier’dolony, wieprzu jeden, baby sprowadzałeś!
– Jakie baby? Jedną tylko. Sama przed wyjazdem powiedziałaś: „Tylko spróbuj!”.

Po długiej rozłące narzeczeni spotykają się. Facet kładzie dziewczynę na łóżku i zaczyna zdejmować majteczki. Nagle… strasznie głośno kicha.
– Co się dzieje? – pyta dziewczyna.
– Co się dzieje?! Dobrze wiesz! Pieprzyłaś się pod moją nieobecność!

Nawalony jak stodoła i trochę, zionący wódą facet o posturze goryla otwiera kopniakiem drzwi do mieszkania i chwiejąc się w przejściu ryczy wściekle:
– Zoośkaaa! Ile razy mam ci powtarzać? Kapcie, dupy i żreć!
Z kuchni wychodzi małżonka, drobniutka, filigranowa, metr czterdzieści parę, w ręce trzyma wałek i uderza nim leciutko o dłoń.
– Oj Sebuś, Sebuś , Sebuś… ty jednak mało pojętny jesteś…

Facet wraca z delegacji i pierwsze kroki kieruje do sąsiada:
– Ktoś przychodził do mojej, jak mnie nie było? – pyta.
– Nikt – odpowiada sąsiad.
– Na pewno nikt? – upewnia się.
– Na pewno – potwierdza sąsiad.
– Mówisz mi, że przez całe dwa tygodnie nikt do niej nie przychodził?
– Całe czternaście dni nikt nie przychodził – potwierdza sąsiad.
Facet potarł brodę i zamyślony mruczy pod nosem:
– To może i ja nie pójdę?