Kłótnia małżeńska w stadium zaawansowanym. Żona ma pretensje o wszystko, krzyczy… W pewnym momencie mąż jej przerywa i mówi spokojnym głosem:
– Ty to powinnaś być żoną Świętego Mikołaja.
– A po ch’uj?!
– Może by częściej z prezentami w świat wyjeżdżał…

– Noo stary, ale masz chałupę odnowioną! Panele, kafelki, cuda wianki…
– Taak, to od seksu…
– Jak to… od seksu?!
– Wieczór w łóżku, jakoś tak odruchowo kładę się na starą i gdy tak sobie leżę i rozkminiam po co to zrobiłem ona zaczyna:  „Ale ruszaj się! Do roboty! Rób coś…” No to wstaję i robię…

– Mój Boże! Nawet nie wiesz jak mi się to wszystko sprzykrzyło – mówił do niej nerwowo zaciągając się papierosem. – Mieszkasz tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, mieszkanie byle jakie, palić nie można, całować się nie wypada, muzyki nie ma… Zbrzydło mi się już z Tobą spotykać na tych głupich randkach po zajęciach, jeść z Tobą te tłuste hamburgery zamiast porządnego obiadu, wysiadywać na mrozie na kretyńskich ławeczkach… A ile pieniędzy na kwiaty przepuściłem!
Ona spojrzała na niego zdziwiona, oczy zaszły łzami, jej świat się zawalił…
– Krótko mówiąc – zdecydowanie kontynuował – już dłużej tak nie będzie! Trzeba z tym skończyć! Wyjdziesz za mnie za mąż?

Żona w niedzielne przedpołudnie wnosi do pokoju kawę dla męża i stanowczym głosem oznajmia…
– Muszę, dla poprawienia samopoczucia, zrobić sobie małą operację plastyczną – Co ty na to?
– Twoja sprawa – mówi mąż nie przerywając mieszania kawy – tylko, że będzie tak jak z remontem naszej łazienki – kafelki wymienione, ale muszla została ta sama.

Wróciłem z pracy do domu i zauważyłem, że żona zostawiła mi kartkę na stole:
„Jestem z przyjaciółką w restauracji. W lodówce stoi puszka. Nie mam pojęcia, co tam jest, ale zjedz to z czymś, bo się w końcu zepsuje…”

Janusz z Grażyną czekali z seksem do ślubu. Potem przez trzy dni nie wychodzili z łóżka. Na czwarty dzień Janusz przerwał na chwilę:
– Może byśmy się przewietrzyli? Co powiesz na króciutki spacerek?
– Dobra, ty weź gumki, ja poszukam jakiegoś koca…

Bieszczady. W zaciszu domowym umiera, śmiertelnie poszarpany przez niedźwiedzia, drwal…
Na łożu śmierci po kilku dniach agonii otwiera oczy i pyta samotnie siedzącą przy nim żonę…
– Mario! Powiedz mi szczerze – czy przyprawiłaś mi kiedykolwiek rogi?
Żona długą chwilę wpatrywała się w jego twarz i mówi…
– Ja ci powiem – ty nie umrzesz – i co wtedy?

Kiedy starszy sierżant Kozubek wrócił po służbie do domu, żona zaczęła się żalić. A to, że cały dzień sprzątała, a to gotowała; a to prasowała; a to robiła zakupy. Tyrała tak, że nie znalazła czasu ani razu przysiąść choćby na chwilkę.
I wtedy to starszy sierżant Kozubek rozkazał żonie przysiąść 200 razy…