Siedzi se syneczek przi kałuży i pije ta woda.
Na to przichodzi tako stareczka we plyjdzie i pado mu:
– Synek, nie pij tyj wody, bo to je sam maras, puć sam ino do mie, dom ci szolka tyju…
– Proszę, co pani mówiła?
– A nic, nic, pij, pij goroliku, pij…

Trzej mężczyźni zmarli w Boże Narodzenie i stanęli oko w oko ze świętym Piotrem u bram niebios.
– Dla uczczenia tego świętego czasu – mówi święty – każdy z was, który chce się dostać do nieba musi posiadać coś co symbolizuje święta.
Pierwszy mężczyzna w nerwach przeszukał kieszenie i znalazł zapalniczkę. Zapalił ją i mówi:
– Ten ogień będzie symbolizował świeczki.
– Możesz wstąpić do nieba – mówi Piotr.
Drugi z mężczyzn sięgnął do kieszeni i wyciąga z nich klucze.
– One będą symbolizować dzwonki – mówi.
– Dobrze, ty też możesz wstąpić do nieba – odpowiada Piotr.
Trzeci z mężczyzn desperacko przeszukuje kieszenie. Po chwili wyciąga damskie majteczki.
– A to co ma symbolizować ? – pyta Piotr, unosząc brwi.
Mężczyzna odpowiada:
– One… są aniołowie…

Mały chłopczyk wraz z tatusiem znaleźli w lesie małego jeżyka. Leżał pod kępką trawy i drżał z zimna. Chłopczykowi zrobiło się żal jeżyka i poprosił tatusia, żeby zabrali jeżyka do domu. Tata się zgodził, i tak jeżyk zamieszkał u nich. Chłopczyk bardzo dbał o jeżyka, poił go mleczkiem i dawał mu najlepsze kawałki. Jeżyk zajadał ze smakiem i nieraz – ku zdziwieniu chłopca – pomrukiwał z zadowoleniem. Na zimę jeżyk – jak przystało na wszystkie porządne jeżyki – zapadł w zimowy sen. A na wiosnę jeżykowi urosły skrzydła, na czole wyrósł róg i odleciał przez niedomknięte okno.
Wtedy stało się jasne, że chłopczyk z tatusiem nie przynieśli z lasu jeżyka, tylko jakieś chujwieco.

Porwano córkę bogacza. Dwa dni później porywacze dzwonią żądając okupu:
– Dwa miliony dolarów ? To mi zajmie kilka dni – odpowiada bogacz – ale najpierw dajcie mi porozmawiać z córką.
Kiedy córka dostała słuchawkę zdążyła tylko spokojnie powiedzieć :” Tato wszystko jest OK”.
– Dwa miliony dolarów – mówią porywacze – w gotówce… niskie nominały… używane banknoty… nie informuj policji… masz trzy dni – i odłożyli słuchawkę.
Bogacz zabrał więc całą gotówkę jaką miał w sejfie, poleciał do banku, by wyciągnąć pieniądze z rezerwowego konta. Niestety większość pieniędzy zainwestowane było w papiery wartościowe i aby je spieniężyć potrzeba by było więcej czasu. Pomyślał o znajomych bogaczach, ale większość z nich była nieosiągalna. W sumie uzbierał 500 tysięcy dolarów i przez dwa dni zastanawiał się co zrobić.
Nadszedł wielki dzień. Telefon zadzwonił i przy telefonie był kidnaper:
– Dajcie mi najpierw pogadać z córką – mówi bogacz.
– Halo Tato ? – w słuchawce głos córki.
– Tak moja księżniczko. Czy wszystko dobrze z Tobą ?
– Tato jestem cała i zdrowa.
– Słuchaj córeczko, mam złe wieści. Nie zdołałem zebrać całej sumy, mam nadzieję, że uda mi się ich przekonać do 500.000, bo tyle tylko mam i nie skrzywdzą Cię z tego powodu.
– Tato nie martw się. Wypracowałam umowę z nimi. Za każdym razem, gdy spełnię ich seksualna fantazję odejmą od żądań 1000 dolarów – mówi córka.
– O mój Boże ! Nie mój skarbie ! – krzyknął ojciec.
– Tato nie martw się , są nam winni 15 tysięcy….

Mama pyta synka o czym się uczyli na lekcji religii.
– Dziś ksiądz opowiadała nam o Mojżeszu.
– To opowiedz, jak to było.
– Więc tak. Szli, szli, szli, doszli do Morza Czerwonego. Mojżesz wyciągnął telefon komórkowy, zadzwonił po ekipę budowlaną, ekipa wybudowała most, przeszli na drugą stronę i poszli dalej.
– Jasiu! Ksiądz wam to powiedział?
– Jakbym Ci powiedział to tak, jak ksiądz opowiadał, nigdy byś w to nie uwierzyła! 

Wiewiórka i królik zapałali do siebie wielkim uczuciem, ale mimo usilnych starań nie mogli mieć dzieci. Udali się więc do lekarza po poradę. Lekarz zbadawszy uroczą parkę powiada:
– Myślicie, że nie macie dzieci, bo jesteście wiewiórką i króliczkiem? Otóż nie – bo jesteście chłopcem i chłopcem.

Wpada koń do baru, siada na jednym z wysokich stołków i mówi:
– Barman! Małe piwo proszę!
Barman podał mu piwo, koń wypił, zapłacił i poszedł. Facet ze stołka obok zbliża głowę do barmana i mówi półszeptem:
– Dziwne, c’nie?
A barman:
– Dziwne… zawsze pił duże…

Jeden robotnik kopie dołki, drugi natychmiast je zakopuje. Tak mija im cały dzień, jeden kopie, drugi zasypuje. Przyglądający się temu facet nie wytrzymuje, podchodzi i pyta:
– Co wy, panowie robicie?
– No… pracujemy
– I nie mają panowie żadnych wątpliwości, że coś tu nie gra?
– Jeśli coś nie gra, to wina Stefana, nie przyszedł dziś do roboty.
– A czym się zajmuje Stefan?
– On ma wkładać do dołków sadzonki!

Mała dziewczynka na pytanie, jak się nazywa, zwykle odpowiadała „jestem córką doktora Nowaka”. Mama, obawiając się, że rodzina będzie posądzona o snobizm, wreszcie zdołała przekonać ją, że powinna mówić „jestem Zosia Nowak”. Pewnego razu po niedzielnej mszy ksiądz przygląda się małej i pyta:
– Ty jesteś może córką doktora Nowaka?
Na co dziewczynka:
– Myślałam, że tak, ale mamusia mówi, że nie.

Zobaczyłem sąsiada na parkingu przed domem jak wsiada do samochodu o godzinie wpół do piątej rano.
– Gdzie pan tak wcześnie wyjeżdża?
– Do pracy. Wie Pan, pracuję w śródmieściu, później trudno znaleźć jakieś miejsce do parkowania.
– To co pan robi zanim pan zacznie pracę?
– Wsiadam do autobusu, wracam do domu i jem śniadanie.