Do morderczej, brutalnej walki na śmierć i życie wystawiono przeciw sobie jeża i żółwia. Jeż błyskawicznie zwinął się w kulkę i nastroszył kolce, żółw zademonstrował twardą jak skała skorupę. Dzielące ich pół metra aż skrzyło od wrogości…
– I kto wygrał?
– Przeżył żółw.
– Jak pokonał jeża?
– Przecież mówię: przeżył go.

Wczoraj Sąd Najwyższy Alabamy skazał, w trybie przyspieszonym, na karę 25 lat więzienia zatrzymanego przez policję, poszukiwanego od 10 lat, groźnego hakera Harego Kinskiego. Kinski natychmiast po rozprawie został przewieziony do więzienia o zaostrzonym rygorze i osadzony. Według danych centralnego komputera FBI jutro o 12:30 Kinski po odbyciu w całości zasądzonej kary wychodzi na wolność.

7 osób zagryzły mrówki, 5 osób zmarło po ukąszeniach komarów, 2 zadeptały łosie,15 osób zatruło się śmiertelnie sokiem malinowym ze stoiska z napojami, 5 mężczyzn widziało UFO, a 3 Elvisa, 11 osób doznało 75-procentowych oparzeń skóry w trakcie pieczenia ziemniaków, 6 osób zmarło śmiercią naturalną, 50 osób utonęło w błocie, 11 osób zagryzły wilki, a 14 niedźwiedzie, 30 osób zachorowało na zapalenie opon mózgowych, 200 osób wylądowało w szpitalu po zatruciu grzybami lub jagodami, 75 osób przygniotła zawalona estrada…
Jednym słowem, tegoroczne Dni Tatrzańskie w porównaniu z latami poprzednimi minęły nad wyraz spokojnie.

Letnia gorąca noc…
Chłopak z dziewczyną obejmują się czule na nadmorskim deptaku:
– Ech Grażynko, jak to dobrze, żeśmy dziś na siebie wpadli!
– Hmmm…. Grażynko? W zasadzie to nie ma znaczenia, ale mam na imię Sasza.
– Sasza? Też ładnie! I oczy masz takie piękne…. I kolor taki niespotykany – zielony….
– Hmmm…. Zielony? W zasadzie to nie ma znaczenia, ale to soczewki kontaktowe.
– I włosy masz takie piękne!
– Hmmm…. Włosy? W zasadzie to nie ma znaczenia, ale to peruka.
– Dziwna z Ciebie dziewczyna…
– Hmmm…. Dziewczyna? Ale, w zasadzie to chyba nie ma znaczenia…

No i wylądowali… na Marsie. Jeden astronauta do drugiego:
– Stary, sprawdzimy, czy tu jest tlen. Mamy zapałki, spróbujemy jedną podpalić – albo się uda, albo nie.
Wyciągają zapałki, zabierają się do zapalania, gdy znikąd pojawia się ufok i wrzeszczy, żeby tego nie robili.
Chwila niepewności, bo może, nie daj Bóg, jaki gaz wybuchowy w powietrzu się unosi….
Ale dla nauki wszystko. Wyjmują drugą zapałkę, a tu cała gromada ufoków ich otacza i skanduje, żeby tego nie robili.
Zapada jednak decyzja – odpalać. Zapałka płonie krótko, gaśnie, nic się nie stało.
Jeden z astronautów do ufoka:
– Ej Ty, czemu mieliśmy zapałki nie zapalać? Nic się przecież nie stało…
Ufok, we łzach:
– Nie stało, nie stało… Ale dzisiaj jest szabat…

Pani w klasie po przeczytaniu bajki „O rybaku i rybce” pyta:
– Drogie dzieci, czego uczy nas ta bajka?
Wstaje szczuplutka dziewczynka w ogromnych okularach:
– Bajka uczy nas, że galopujący wzrost popytu w dzisiejszych kapitalistycznych czasach nieuchronnie doprowadzi ludzkość do ekologicznej i humanitarnej katastrofy.

Był sobie kościół i był sobie bar po drugiej stronie ulicy. Proboszcz od dawna zabiegał o to, by bar zamknąć, lecz właścicielowi wciąż udawało się jakoś swój interes bez szkody dla zysku prowadzić. Ksiądz groził karą boską, wyklinał, przeklinał i wzywał wiernych do modlitwy, aby niewygodnego przedsiębiorcę z pomocą bożą usunąć. Bez efektu. Aż kiedyś przydarzyła się burza, pioruny waliły gdzie popadnie, a jeden rzeczywiście trafił w knajpkę, która niewiele myśląc wzięła się i spaliła. Właściciel także się nie zastanawiał, tylko wziął i z miejsca podał proboszcza do sądu, za to, iż to z jego przyczyny szkodę on sam jako człowiek interesu poniósł. Proboszcz oczywiście zaprzeczył: „To jakiś absurd!”, a po jego stronie opowiedziała się większość wiernych z parafii. Rzecz jasna wkrótce spotkali się wszyscy w sądzie.
Na rozprawie sędzia rozłożył przed sobą akta, przewertował, potoczył wzrokiem po sali i powiedział:
– Nie wiem, co się tu kurde dzieje, ale z tego, co widzę w tych papierach, to mamy tu jednego szynkarza, który wierzy w potęgę sił boskich i setkę parafian wraz z księdzem, którzy temu stanowczo zaprzeczają…

Nad ukraińskimi okopami zmierzchało. Ona leżała na plecach doskonale goła. Jej blada pierś w ostatnich promieniach zorzy wieczornej pomalowała się w róż. A całość dopełniały delikatnie opalone i wygięte nogi… Kapitan Sidor patrzył na nią, zamyślony głęboko… A było nad czym myśleć – jedna kura na dziesięciu chłopa…

Jechałem sobie samochodem, gdy nagle zatrzymał mnie policjant:
– Czy coś się stało, panie oficerze? – zapytałem.
– Będzie pan musiał podmuchać – odrzekł pan władza.
Zdziwiony, bo nawet łyka alkoholu od tygodnia w ustach nie miałem, zapytałem:
– Czy złamałem prawo? Jechałem jakoś krzywo, nieodpowiednio?
– Nie – odrzekł policjant – Jechał pan wyśmienicie, dałbym panu nawet za to medal, ale podmucha pan w alkomat… Powiedzmy, że z powodu tej grubej brzydkiej baby w miejscu pasażera.

Stirlitz bacznie obserwował ławeczkę w parku obok stawu.
Było to miejsce, w którym od miesiąca następowała wymiana meldunków z bazą.
Kiedy osoby tam siedzące wreszcie się oddaliły, podszedł i usiadł.
Na stawie po chwili pokazało się stadko kolorowych kaczek.
Jedna czarna podpłynęła blisko brzegu w nadziei, że osoba siedząca rzuci coś do zjedzenia.
Na widok kaczki Stirlitz zaczął ją karmić różnymi dziwnymi wiadomościami.
Wiedział, że o tej porze roku to musi być kaczka dziennikarska.