W pewnej parafii był sobie stary proboszcz, który stwierdził, że jego wierni denerwująco często spowiadają się z cudzołóstwa, zapowiedział więc z ambony, że jeśli w czasie spowiedzi jeszcze raz usłyszy wzmiankę o cudzołóstwie, to on ma dość, opuszcza tę parafię na zawsze!
Jako że jego parafianie bardzo lubili księżula, uradzili, że będą w czasie spowiedzi zamiast wyznawać cudzołóstwo, mówić, że upadli…
Rozwiązanie się sprawdziło, proboszcz był zadowolony z poprawy moralności.
Niestety, jako że proboszcz był, jak wspomniałem na początku, stary, w końcu niestety zmarł.
Do parafii przybył następca…
Po tygodniu następca zameldował się u burmistrza z postulatem wyremontowania chodników w miasteczku.
– Skąd u księdza taki pomysł i to ledwie po tygodniu pobytu w naszej parafii? – zapytał burmistrz.
– Synu, liczni parafianie skarżą mi się na spowiedzi, że upadli!
– A, to o to chodzi – zachichotał burmistrz.
– Nie wiem synu, z czego się tak cieszysz – twoja żona upadła w ciągu ostatniego tygodnia trzy razy!