Pewnego razu wielki rosyjski heretyk Bożow został schwytany przez inkwizycję i został spalony na stosie, a jego prochy pozbierano. Pech chciał, że prochy, zamiast do urny, trafiły do imbryka.
Jeszcze większy pech sprawił, że wracająca po ciężkiej pracy (na oko 3 promile… w wydechu) rosyjska dozorczyni Nadjeżdża Zkrupska przypadkiem weszła w posiadanie wyżej wymienionego imbryka.
Zerknęła do środka, zalała wrzątkiem będąc przekonana, że w środku wsypano pewną używkę…

I tak, drodzy słuchacze, powstała kawa z Bożowa.

Avatar photo

Autor: Ernesto Che GO

Myślę, że jestem, więc jestem. Tak myślę.

Dodaj komentarz