Byli sobie chłopak i dziewczyna, kochali się nad wyraz – jedyny kłopot, że nie mieli za bardzo gdzie.
Ona mieszkała przy rodzicach, on studiował i gnieździł się gdzieś w koszmarnych warunkach. Póki było ciepło, radzili sobie jakoś gdzieś po parkach, na łonie natury… Przyszła jesień i zaczęły się kłopoty.
Dziewczyna, jak to dziewczyna, rezolutna bardzo, wpadła na pomysł:
– Mieszkam wprawdzie przy rodzicach, ale mam własny pokój, jeśli będziemy ostrożni powinno się udać. Musisz tylko się skulić przechodząc korytarzem przed pokojem rodziców, bo ich drzwi mają matową szybę.
Jak wymyśliła, tak zrobili. Dziewczyna przeszła pierwsza, za nią skulony chłopak. Kiedy jednak otwierała już drzwi swojego pokoju, zza drzwi rodziców rozległ się donośny głos mamusi:
– ZOSIU, JA WIEM, TY MASZ SWOJE LATA I SWOJE POTRZEBY. ALE JA CIĘ BARDZO PROSZĘ – TY NAM GARBUSÓW DO DOMU NIE SPROWADZAJ!

Avatar photo

Autor: Ernesto Che GO

Myślę, że jestem, więc jestem. Tak myślę.

Dodaj komentarz