Globalne ocieplenie czy globalne ochłodzenie – spór będzie trwał do nadejścia nieuniknionego…

Możliwe, że globalne ocieplenie nie jest aż tak dużym problemem, jak zdaje się ekologom. Jeśli prognozy pogodowe na nadchodzące lata okażą się prawdą, to wiele wskazuje na to, że znikająca czapa lodowa na Antarktydzie nie jest rezultatem działalności człowieka, lecz po prostu częścią naturalnego cyklu.

Zwolennicy antropogenicznego ocieplenia daliby się pokroić za to, że w przyszłości będzie tylko cieplej. Tymczasem nie brakuje opinii sugerujących wręcz przeciwny rozwój wypadków. Może nas czekać globalne ochłodzenie!

Opierając się na teorii globalnego ocieplenia można uwierzyć w to, że w nadchodzących dekadach będzie tylko cieplej. Fakty są jednak takie, że żyjemy tak zwanym interglacjale, czyli okresie między kolejnymi zlodowaceniami.

Wcale nie ma konsensusu naukowego, co do tego, w jakim kierunku pójdą zmiany klimatu. Nie brakuje ekspertów, którzy twierdzą, że obecne anomalne zachowanie Słońca zwiastuje raczej nadejście kolejnej epoki lodowcowej, która może nastąpić już w ciągu następnej dekady.

Jest powszechnie znanym faktem, że gdy kończy się interglacjał, następuje globalne ocieplenie. Powoduje to roztapianie słodkiej wody, która dociera do oceanu zaburzając prądy oceaniczne. To skutkuje szaloną pogodą i zamrażaniem obszarów wcześniej ogrzewanych przez ciepłe prądy, jak Golfsztrom.

Główny czynnik wpływający na ziemski klimat to aktywność słoneczna i pozostaje ona teraz na rekordowo niskim poziomie. Rozbłyski słoneczne o klasie większej niż średnia praktycznie ustały. Jedyne burze magnetyczne wywoływane przez Słońce są powodowane przez dziury koronalne, które od czasu do czasu pokazują się na tarczy słonecznej. Oczekiwane jest zakończenie tej flauty, ale nikt nie wie, kiedy to nastąpi. Spekuluje się o roku 2020.

Jednak obecne Słońce praktycznie nie zachowuje się już w sposób cykliczny i można się spodziewać wszystkiego. Dotychczas można było mówić o 11 letnim okresie aktywności słonecznej, charakteryzującej się wzrostem i spadkiem aktywności, ale ostatni 25. cykl jest bardzo dziwny, z licznymi okresami pełnej flauty, praktycznie bez jakichkolwiek plam słonecznych.

Zdaniem grupy ekspertów, prezentujących swoje ustalenia na spotkaniu astrofizyków, zaszły poważne zmiany na Słońcu i nie będzie ono w stanie nas ogrzewać tak, jak czyni to dotychczas. Czeka nas zatem radykalne ochłodzenie.

Ostatnia mała epoka lodowcowa miała miejsce między 1645 i 1715 rokiem. Spowodowała ona w Europie dramatyczny spadek temperatur. Na przykład londyńska Tamiza zamarzała w zimie, co obecnie się nie zdarza. Były to również czasy, kiedy okresowo zamarzał również Bałtyk, umożliwiając podróżowanie do Szwecji.

Przyczyną wystąpienia tak radykalnie niskich temperatur na Ziemi było wtedy zjawisko zwane Minimum Maundera. Przez kilkadziesiąt lat Słońce wyglądało i zachowywało dokładnie tak jak obecnie. Praktycznie nie było na nim plam, ani nie obserwowano żadnej sensownej aktywności. Oznacza to, że być może teraz również będziemy się musieli zmierzyć z poważnym ochłodzeniem.

Rosyjscy naukowcy od dawna twierdzą, że Ziemi nie grozi żadne globalne ocieplenie, a wręcz przeciwnie – epoka lodowcowa, która będzie naturalną konsekwencją okresu uspokojenia aktywności słonecznej, który obserwujemy od lat. NASA ma zdanie zupełnie odwrotne i według jej specjalistów, Rosjanie są w błędzie.

NASA od początku wspiera teorię globalnego ocieplenia. Amerykańska agencja kosmiczna dostarczyła licznych danych, które były często wykorzystywane przez naukowców pracujących dla IPCC (Międzyrządowy Panel ds Zmian Klimatu przy ONZ). Trudno aby teraz eksperci z USA przyznali, że nic nie rozumieją z cykli kształtujących klimat na naszej planecie. Z pewnością ten spór naukowy będzie trwał do czasu, aż hipoteza o epoce lodowcowej lub rzekomym ociepleniu, zostanie zweryfikowana empirycznie.
media

Nie ma dobrej alternatywy, żadna z opcji mi nie odpowiada. Co robić?

Avatar photo

Autor: Ernesto Che GO

Myślę, że jestem, więc jestem. Tak myślę.

Dodaj komentarz