Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) odrzucił 1 maja apelację Caster Semenyi ws. przepisów regulujących zasady rywalizacji biegaczek z naturalnie podwyższonym poziomem testosteronu. Od 8 maja biegaczki z nadmiarem męskich hormonów będą musiały go obniżać farmakologicznie.
To przełom w świecie sportu. Przypomnijmy, że w maju 2018 roku federacja lekkoatletyczna RPA, w imieniu Semenyi, zaskarżyła do CAS przepisy Międzynarodowego Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) nakazujące zawodniczkom farmakologiczne zbijanie podwyższonego poziomu testosteronu.
W nowych przepisach IAAF pojawi się kobieca klasyfikacja – zawodniczki z zaburzeniami rozwoju płci (DSD). Badacze zaobserwowali ich przewagę w biegach od 400 m do jednej mili. Ich dominacji nie stwierdzono w sprintach oraz biegach na 5000 i 10000 m. Na tych dystansach żadne obostrzenia nie będą obowiązywać.
Caster Semenya, sprawczyni zamieszania w 2009 roku jako 18-letnia zawodniczka z RPA wzięła szturmem świat biegów na średnich dystansach. Jej wyniki z początku budziły szacunek, ale gdy w ciągu kilku miesięcy poprawiła rekord życiowy na 800 m o cztery sekundy, zaczęły się podejrzenia o doping. Po zwycięstwie w mistrzostwach świata 2009 w Berlinie rywalki, ich trenerzy, a także dziennikarze zaczęli głośno kwestionować płeć sportsmenki.

- Tacy ludzie nie powinni z nami biegać. Dla mnie to nie jest kobieta. Dla mnie to mężczyzna – mówiła Włoszka Elisa Cusma. Wtórowała jej Rosjanka Maria Sawinowa, która, pokazując palcem rywalkę z RPA, wydusiła z siebie tylko: „Spójrzcie na nią”.
Zawodniczkę z RPA w 2009 roku po raz pierwszy poddano badaniu płci. Egzaminowała ją komisja IAAF, a wyniki badań wyciekły do internetu. W pewnym momencie trudno już było odróżnić, co jest prawda, a co plotką. Pisano, że Semenya jest hermafrodytą, czyli ma narządy rozrodcze obu płci, i chociaż później wielokrotnie to dementowano, plotka żyła swoim życiem. Z badań wynikało natomiast, że Semenya cierpi na hiperandrogenizm, czyli nadprodukcję testosteronu.
Nigdy oficjalnie tego nie przyznano, ale zawodniczka z RPA prawdopodobnie zaczęła wtedy kurację hormonalną. Wyraźnie bowiem zwolniła – na igrzyskach w Londynie w 2012 roku (obowiązywała wówczas zasada o niedopuszczaniu do startów sportsmenek, u których stężenie testosteronu przekraczało 10 nanomoli w litrze krwi) miała wyniki o blisko dwie sekundy gorsze niż trzy lata wcześniej na MŚ w Berlinie.
Gdy jednak Chand zaskarżyła przepisy IAAF, a Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu przyznał jej rację, Semenya znów bez problemów zaczęła wygrywać i zdobywać tytuły.
Wrócił też ostracyzm środowiska wobec zawodniczki. Każdy jej start rozbudzał debatę na temat równości szans, hiperandrogenizmu, ale powodował też nasilenie nienawiści w internecie, a często i na stadionach.
Trzeba zrozumieć zawodniczki, które poświęcają życie sportowi, ale nie mają szans, gdyż całe podium zajmują rywalki cierpiące na hiperandrogenizm. Po Semenyi pojawiło się bowiem więcej jej podobnych. Według danych IAAF, na podstawie których utworzono nowe przepisy, hiperandrogenizm dotyka tylko siedmiu zawodniczek na 1000, ale to aż 140 razy więcej niż w społeczeństwie.

W tej sprawie nie da się wypracować dobrego rozwiązania i każda decyzja będzie krytykowana. Niemożliwe jest uznanie, że istnieje trzecia płeć, która wymaga osobnej klasyfikacji. Zresztą i to nie rozwiązywałoby problemu. Ktoś musiałby bowiem arbitralnie orzekać, gdzie ta trzecia płeć się zaczyna.
media
Sprawa trzeciej płci jest szersza i wykracza poza sport. Nie będę też wielkim prorokiem jak napiszę, że sprawa mimo wyroku nie jest jeszcze zamknięta. Świat robi się coraz dziwniejszy.
Caster Semenya miała bronić tytułu mistrzyni świata w biegu na 800 metrów podczas najbliższych mistrzostw świata, które w dniach 27 września – 6 października odbędą się w katarskiej Dausze. Szwajcarski sąd zdecydował jednak, że biegaczka nie będzie mogła wystartować w tej imprezie.
Nie chcemy jej odmawiać kobiecości, ale pod względem biologicznym Caster jest mężczyzną. W pewnych aspektach odbiegającą od typowych mężczyzn pod względem anatomicznym. Ma ogromną przewagę nad kobietami – powiedział Jose Maria Odriozola, członek rady Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF). Odriozola jest profesorem biochemii z Madrytu.
Ona cały czas mówi, że światowa federacja działa przeciwko niej, ale narzucone normy obowiązują wszystkich. Ma chromosomy XY, jak mężczyzna. Seria badań hormonalnych wykazała, że jest osobą hiperandrogeniczną – przyznał Odriozola. I dodał: Semenya ma wyższy poziom testosteronu niż większość mężczyzn, to daje jej i wszystkim innym biegaczkom z podwyższonym testosteronem niekwestionowaną przewagę.
media
No i dobrze, niech spróbuje z równymi sobie a wtedy zobaczymy czy zmieści się w czołówce…