Z tyłu coś ryknęło złowrogo. Z piskiem zabuksowały gąsienice po asfalcie.
– Czołgi! – krzyknął ktoś w tłumie. Nareszcie!
– Urrrra! Wybawcy nasi! – tłum pobiegł w kierunku czołgów i zaraz posypały się w ich kierunku bukiety kwiatów. Ludzie otoczyli czołgi, wdrapywali się na nie, podawali zaskoczonym czołgistom kanapki, termosy z gorącą herbatą… Źli, zmęczeni, głodni czołgiści stopniowo łamali się, przyjmowali poczęstunek.
– Synku, pojedz gorącego! – jakaś babka podawała w głąb czołgu świeżego kebaba.
Dowódca kolumny oparł się na wieżyczce, poczęstował się jednym z wielu oferowanych papierosów. Popił gorącą herbatą, zagryzł świeżą kanapką z serem i szynką. Starał się zapamiętywać numery telefonów, które wyszeptywały mu prosto do uszu hoże, warszawskie dziewczęta. Starł rękawem okruchy z twarzy, uruchomił karuzelę automatu podawania amunicji i zapytał demonstrantów:
– Gdzie strzelamy?
Wszyscy, jednocześnie i instynktownie, spojrzeli na Sejm…

Avatar photo

Autor: Ernesto Che GO

Myślę, że jestem, więc jestem. Tak myślę.

Dodaj komentarz