Żona wróciła dzień wcześniej z delegacji i przyłapała mnie na myciu naczyń. Żadnych wyjaśnień słuchać nie chce. Mówi, że cały czas jej kłamałem, że nie umiem. Mówię jej, że trudno było tak długo bez kobiety, trochę się nauczyłem, ale więcej zmywać nie zamierzam. A ona – do lodówki. A ja tam miałem pełno niedojedzonych smakołyków; potrawka z królika, barszcz, pierogi, placek… Krótko mówiąc, wtopiłem po całości. Próbowałem jej wmówić, że baby sprowadzałem i to one pichciły, ale po tym, jak zobaczyła, że zmywałem naczynia, to mi nie wierzy.
Koledzy, któryś miał coś takiego? Co robić?!