Pelikan. Kaprawe oczka, wór pod brodą, wiecznie rozwarty dziób, tułów
pękaty, nóżki krótkie, krzywe. Ale jak lata! Cudownie szybuje, hen,
majestatycznie unosi się, z niespotykanym kunsztem wykorzystuje
najmniejszy ruch powietrza. Dumnie i dostojnie wzbija się na wyżyny.
Kiedy leci, jest królem świata. Gdy potrzeba, potrafi śmignąć jak pocisk
w dół i w ostatniej chwili z nieprawdopodobną precyzją uniknąć fal,
musnąć je dziobem i znowu wzbić w niebo, tam znowu zawisnąć i trwać tak
choćby i wieczność.
Moja teściowa jest jak pelikan. Pomijając lotność.