– Wstałem rano skacowany i poszedłem do sklepu po
jakiegoś klina. Przychodzę niedospany, morda nieogolona, cały jak psu z
gardła wyjęty, w szlafroku i coś do mnie dociera, że chyba coś
pomyliłem. Rozglądam się – a tu teatr!
– No i co?
– Dali mi angaż.