54-letni Xavier Lucassen z holenderskiego miasteczka Venlo wyszedł na spacer z psem w środę wieczór. Zwierzak załatwiał się pod drzewkiem, a on zauważył żółtawy przedmiot wystający spod ziemi. Okazało się, że leży przed nim granat, który w według niego zaczął, złowrogo świszczeć.
Xavier Lucassen postanowił działać. Zakrył świszczący granat własnym ciałem i zadzwonił po pomoc. Policja zabroniła mu się ruszać z miejsca, więc spędził blisko dwie godziny leżąc na granacie.
Na miejsce przyjechała policja i ewakuowano z okolicy ponad 100 osób. Saperzy potwierdzili, że w istocie Lucassen i jego pies znaleźli granat, a właściwie niewypał z czasów drugiej wojny światowej. Zdaniem ekspertów nie zawierał już żadnych substancji wybuchowych i nie wiadomo, dlaczego i czy zaczął świszczeć.
Rzeczniczka prasowa holenderskich służb porządkowych Veronique Klaassen powiedziała w rozmowie z dziennikarzami, że kładzenie się na bombie to nie najlepszy pomysł. Radzi, aby w takich przypadkach oddalić się jak najdalej od materiałów wybuchowych i zadzwonić po policję
media
Noo, nie wiem, mam niejasne podejrzenia, że saperzy od począdku mieli niezłą zabawę i dlatego pojawili się dopiero po dwóch godzinach. Między bochaterstwem a śmiesznością jest tylko cienka linia.