Skala publicznych wypowiedzi mijających się z rzeczywistością, nie do końca prawdziwych czy wręcz kłamliwych i załganych od początku do końca, jest tak duża, że żartobliwe kłamstewka, ukazujące się w naszej prasie 1 kwietnia, nie są oczywiście w stanie im dorównać i nie wyróżniają się na tle otaczającej nas coraz bardziej rzeczywistości.
Czy kłamstwo stało się normą w naszym życiu politycznym?
Nie ma polityka, który by nie kłamał, bo oni mają na względzie tylko swoją karierę. W całej elicie politycznej nie widzę żadnego państwowca. Ich interesuje albo interes partii, albo własny. A cel uświęca środki, czyli nie tylko kłamstwa.
Politycy w Polsce – ludzie bez honoru.
Cena prawdomówności była u nas znana. Gdy ktoś chciał coś poręczyć, mówił „słowo honoru”. W domach polskich uczono prawdomówności, a drobne, niewinne i nieszkodliwe kłamstwa mogły się pojawić tylko w zabawie i flircie. Co innego duże kłamstwo z premedytacją wypowiadane w celach politycznych, co innego flirt przy księżycu, co innego rozmowa przy stole.
Największe kłamstwa padają w blasku fleszy na konferencjach prasowych polityków. Są dwie groźne postacie kłamstwa – jedno z nieuctwa, gdy mówi się z przekonaniem, że się wie, a drugie w celach manipulacyjnych.
Teraz kłamstwo stało się w Polsce strukturalne.
Dawniej w Polsce istniał obyczaj, że ktoś, kto nakłamał, wchodził pod stół i odszczekiwał. Dziś bardzo wielu osobom z życia publicznego to by się przydało.
Politycy kłamią, manipulują a nawet piją alkohol w niedozwolonym miejscu, im wszystko wolno, czują się władcami marionetek…
Nowoczesna hipokryzja błogosławiona przez hierarchów Kościoła katolickiego… Witamy w katolickiej Polsce… kurwa mać!
Mamy takich polityków na jakich zasługujemy. Dopóki społeczeństwo nie zmądrzeje, to kłamliwe kreatury bez honoru będą tworzyć nasz los.
Co cztery lata są wybory i wystarczy wyłożyć odpowiednią sumę pieniędzy, aby zrobić ludziom wodę z mózgu… i zostać władcą marionetek.
