Homeopatia, czyli uzdrawianie wodą… z mózgu.

Homeopatia stoi w sprzeczności z całą wiedzą, jaką w ciągu ostatnich stu kilkudziesięciu lat pozyskaliśmy na temat biologii i funkcjonowania ciała człowieka. A wiara w środki homeopatyczne może być niebezpieczna dla zdrowia.

Najpierw bierze się kroplę substancji leczniczej. Co nią jest? Różnie: może to być wyciąg z ziół albo preparat pochodzenia zwierzęcego. Do kropli leku dodaje się 99 kropli wody i gwałtownie potrząsa (ortodoksyjne podejście każe dziesięciokrotnie uderzyć fiolką z roztworem w skórzaną poduszkę albo w oprawioną w skórę książkę). Do kropli tak otrzymanej mikstury znowu dodaje się 99 kropli wody i potrząsa. Rozcieńczanie powtarza się kilkaset razy. Już po 12. ginie najmniejszy ślad po substancji czynnej.

Homeopaci twierdzą, że im więcej rozrzedzeń, tym leki są skuteczniejsze. W najpopularniejszym środku homeopatycznym – oscillococcinum – proces rozcieńczania, jak możemy przeczytać na opakowaniu, powtarzany był 200 razy (mówi o tym oznaczenie K200). Po 200-krotnym rozwodnieniu otrzymany roztwór teoretycznie ma stężenie 1 do 10 do potęgi 400. To niewyobrażalna liczba. Dość powiedzieć, że gdyby cały Wszechświat był złożony z wody i gdybyśmy rozpuścili w nim jedną jedyną cząsteczkę (i dobrze wymieszali!), uzyskany roztwór miałby stężenie zaledwie 1 do 10 do potęgi 80.

Wróćmy jednak na ziemię, a konkretnie do produkcji homeopatycznych specyfików. Co pozostaje w tak rozcieńczonym roztworze? Nic, z wyjątkiem nieuniknionych zanieczyszczeń (nawet woda destylowana nie jest od nich całkowicie wolna). Czym różni się ona od zwykłej wody? Homeopaci przekonują, że choć z chemicznego punktu widzenia niczym, to istota sprawy tkwi w jej „pamięci”. Woda poddana magicznym procesom dynamizacji (potrząsania) miałaby przechowywać w swojej strukturze informację o leczniczej cząsteczce. „To podobnie jak z dyskietką komputerową – tłumaczył Peter Fisher, dyrektor Royal London Homeopathic Hospital, podczas debaty w telewizji BBC – jeśli pokażesz ją chemikowi i zapytasz, z czego się składa, powie ci, że to kawałek plastiku pokryty tlenkiem żelaza. Tyle że jeden kawałek plastiku może być zupełnie pusty, a inny nieść wirusy lub mieć zapisane poezje Szekspira, bo całe bogactwo informacji pozostaje zaszyfrowane w strukturze namagnesowanych cząstek. Istota leku homeopatycznego – podobnie – nie leży w jego składzie chemicznym, ale w zmienionej strukturze wody”.

Ta analogia ma jeden słaby punkt. O ile informację na dyskietce umiemy świadomie odczytywać i zapisywać, a doświadczenia przeprowadzane (przez każdego z nas na domowych komputerach) są powtarzalne i naukowo weryfikowalne, o tyle nie sposób powiedzieć tego samego o informacji zapisanej w wodzie.

Nie stwierdzono jej istnienia w żadnym doświadczeniu naukowym. Nie wiadomo, na czym miałaby polegać. Nie wiadomo, jak długo miałaby trwać. Na ile pamiętliwa jest woda? Czy pamięta tylko ostatnią rozpuszczoną w niej cząsteczkę? Czy wszystkie – na przestrzeni wieków? Czy i jak można z niej tę pamięć wymazać? Ach, no i najciekawsze następuje na końcu, bo rozcieńczony roztwór, a właściwie wyposażoną w uzdrawiającą „pamięć” wodę, miesza się z cukrem. Na tym rola wody się kończy – może odparować. Całą odpowiedzialność za przechowywanie „zapisanej w strukturze wody” informacji przejmuje cukier. To jego kuleczki trafiają ostatecznie do opakowań z homeopatycznymi lekami. Nikt nie wie, w jaki sposób cukier dziedziczy „pamięć” wody.

Brak zrozumienia, jak działa lek, oczywiście nie jest żadną przeszkodą – ważne, żeby działał. Problem w tym, że skuteczności preparatów homeopatycznych na razie nie udało się potwierdzić w żadnym metodologicznie poprawnym badaniu naukowym – wykonanym na odpowiednio dużych próbach, by wyeliminować ryzyko przypadku. Przeciwnie, opublikowane w prestiżowym piśmie „Lancet” badania międzynarodowego zespołu kierowanego przez profesora Matthiasa Eggera zadały poważny cios zwolennikom homeopatii.

Przeanalizowano 220 programów naukowych, biorąc pod lupę najróżniejsze dziedziny – m.in. ginekologię, neurologię, chirurgię, anestezjologię i choroby układu oddechowego. – Nie znaleźliśmy żadnego dowodu na to, że skuteczność homeopatii w którymkolwiek przypadku przewyższyła skuteczność podawania placebo – ogłosili członkowie zespołu Eggera .
media

Z chemicznego punktu widzenia w lekach homeopatycznych zwykle nie ma nic – poza cukrem i wodą. Dlaczego więc wydajemy na nie kilkaset milionów złotych rocznie?

To interes wszechczasów. Sprzedawać nic za pieniądze. Podkreślać, że to nic jest istotą leku. Informować klientów, że dostają nic. Nikt już nigdy nie wpadnie na pomysł wykorzystania nicości. Oto próg transcendencji.

Żyjemy w wolnym kraju. Nikt nie może zabronić działalności żadnemu stowarzyszeniu wielbicieli homeopatii. Czy chorym na grypę pomogą granulki sporządzone z laktozy i sacharozy o nazwie „oscillococcinum”?

Avatar photo

Autor: Ernesto Che GO

Myślę, że jestem, więc jestem. Tak myślę.

Dodaj komentarz